Mój rok 2015 w przedmiotach codziennego użytku. Kolorowy
makijaż, stemple do paznokci, kosmetyki do twarzy, ukochana torebka-lis, bluza
w dinozaury, pizza i frytki, najlepsze buty, sok z warzyw, koty, herbata.
Wszystko to, co Cień lubi najbardziej 🙂

KOSMETYKI DO MAKIJAŻU

 

W tamtym roku za dużo nie kupowałam, bo w sumie już
wszystkie najważniejsze rzeczy mam, co najwyżej wymieniam zużyte na nowe. Z
biegiem czasu coraz konkretniej wygląda moja lista sprawdzonych ulubieńców, do
których chętnie wracam i to głównie te kosmetyki pojawiają się wśród  hitów 2015. Pewnie za rok ten zestaw będzie
wyglądał bardzo podobnie.
Po paru latach korzystania z tanich pędzli z drogerii
obczaiłam jakie najbardziej mi pasują i z jakiego typu pędzli najczęściej
korzystam i kupiłam kilka droższych egzemplarzy. Dwa z nich to moi absolutni
ulubieńcy i często cały makijaż wykonuję tylko z ich pomocą. Mowa o puchaczu do
blenowania Zoeva Crease nr 228 i
dużym pędzlu do różu Real Techniques
(którego używam w sumie głównie do bronzera).
Do zestawu ulubionych pędzli dodaję płaski „kabuki” Annabelle Minerals, którym
nakładam mój miks podkładu mineralnego Lily Lolo „Porcelain” oraz matującego
pudru bambusowego z Biochemii Urody. Do dokładnego konturowania wybieram
szeroki, płaski pędzel od Shiseido,
z kolorowego zestawu do makijażu twarzy Face
Colour Enchancig Trio
w odcieniu „RD1 Apple”. W kasetce jest subtelny,
naturalny rozświetlacz, róż w idealnym odcieniu i bronzer, który ze względu na
ciepłą tonację nie sprawdza się zbytnio w typowym konturowaniu, ale pięknie
nadaje efekt opalenizny. Uwielbiam ten kosmetyk, pędzel z zestawu jest
absolutnie doskonały, niesamowicie mięciutki i precyzyjny, a całość idealnie
sprawdza się na wyjazdy.
Z trzech kosmetyków do makijażu twarzy – rozświetlacza,
różu i bronzera, najchętniej korzystam z tego ostatniego. Do mocnego, pełnego
makijażu wybieram popularny puder do konturowania KOBO „Sahara Sand”, ale na co dzień towarzyszy mi bronzer z
powyższego zdjęcia. Essence „Life is a beach” pochodzi z edycji limitowanej
„Beach cruisers” i jest czadowy! Ma śliczną palemkę na środku z
rozświetlającymi drobinkami i pachnie kokosem 🙂
Jestem zakochana w pomadkach KIKO Deco delight lipstick. Cudowna konsystencja, delikatny kolor i
uroczy design w kropeczki. Takie kosmetyki do ust lubię najbardziej! Tak mnie
zachwyciły te pomadki, że poświęciłam im osobny post na blogu.
Z tej samej, wakacyjnej edycji limitowanej KIKO Miami Beach Babe pochodzi też
szmaragdowy Click Slick eyeliner.
Ten kolor jest obłędny! Bardzo często wybierałam go do codziennego makijażu –
błyszcząca, zielona kreska i kremowy, złotawy cień Maybelline Color Tattoo „Eternal Gold” i szybki make up gotowy.
Po długich testach znalazłam też swoje ulubione tusze do
rzęs. Pierwszy to Max Factor 2000
calorie
, najlepiej w wersji z klasyczną, prostą szczoteczką. Pięknie
wydłuża i rozdziela rzęsy. Drugi to L’oreal
Million Lashes
So cotoure, mocno
podkreśla rzęsy, idealny do nadawania spektakularnego efektu do na większe
wyjścia. Teraz mam wersję Feline, która też jest bardzo fajna, ale nie tak
bardzo jak So cotoure. Ponieważ moje rzęsy lubią układać się w kępki i sklejać
od każdego tuszu nie obyłoby się bez szczoteczki
do rozczesywania
. Wypróbowałam kilka, ale jak dotąd najlepsza jest ta z Inglota. Bardzo dokładnie rozdziela
rzęsy i ma składaną końcówkę, dzięki czemu mam pewność, że przetrwa podróż w
wyjazdowej kosmetyczce.
W tym roku kupiłam nowy kosmetyk do brwi. Wcześniej
używałam cienia z palety Sleek „Au naturel”, ale już nic z niego nie zostało, a
sam żel Wibo to dla mnie za mało. Maybelline
Brow satin
sprawdza się doskonale. Mam odcień „dark brown”, na co dzień
używam tylko końcówki z kredką, ale do mocniejszych makijaży dokładam też
trochę cienia. Wszystko wygląda super, łatwo się nakłada i wytrzymuje bez
problemu cały dzień.
Trochę tego jest, a to głównie rzeczy do tego prostszego,
codziennego makijażu. Można pomyśleć, że na imprezach to muszę mieć niezłą
tapetę, ale lubię od czasu do czasu poszaleć z kolorami i bawić się makijażem.
Tym bardziej, że najczęściej w ogóle się nie maluję.
KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI TWARZY
Tutaj też znalazłam swoich ulubieńców, których wiernie
się trzymam. Dorzucam do tego od czasu do czasu inne kosmetyki, np. maseczki,
peeling, inny krem, ale pokazywany tu zestaw to moja baza do pielęgnacji
twarzy.
Rano przemywam tylko twarz płynem micelarnym, a i to nie
codziennie, ale to wieczornego oczyszczania twarzy już bardziej się przykładam,
szczególnie, jeśli mam makijaż. Najczęściej korzystam z olejku myjącego z Biochemii Urody lub łagodnej pianki Pharmaceris do skóry wrażliwej. Gdy mam makijaż używam obu
kosmetyków, a na co dzień tylko jednego, zazwyczaj tego który był bardziej pod
ręką.
Często używam dwóch toników, innego rano i innego
wieczorem, ale najbardziej polubiałem ten na bazie hydrolatu z zielonej hebraty z Biochemii urody. Przelewam go do
małej buteleczki z aerozolem i po prostu spryskuję nim twarz, bez przecierania.
Rano skupiam się przede wszystkim na ochronie przed
światłem UV. Jak dotąd moim ulubionym kremem z filtrem jest matujący Vichy Ideal Soleil.
Rzeczywiście ma matowe wykończenie, sprawdza się pod makijażem, nie spływa, nie
bieli, skóra dobrze go znosi. Używam go praktycznie cały rok, latem bo dużo
czasu spędzam na zewnątrz i zimą, gdy używam retinoidów i kwasów. Czasem
nakładam jeszcze krem BB Skinfood Good
Afternoon brzoskwinia i zielona herbata
– odcień może nie jest dla mnie
idealny, ale w miarę dopasowuje się do koloru skóry, do tego pięknie pachnie i
ma bardzo dobre właściwości. Wszystko utrwalam wspomnianym pudrem bambusowym z Biochemii Urody wymieszanym z podkładem
mineralnym.
Wieczorem sięgam po kosmetyki wypakowane substancjami
czynnymi i pielęgnującymi skórę. Kwestie codziennego nawilżania załatwia tu
bardzo dobry krem na noc Biolaven. Regularnie
używam też serum z witaminą C z
Biochemii Urody
, które zawiera także między innymi kompleks peptydowy i
kwas hialurownowy. Czasem używam tych kosmetyków rano, pod krem z filtrem, w
zależności od potrzeb. Ale częściej takim kremem na dzień jest Ziaja z liścmi
manuki.
Staram się używam kosmetyków do twarzy na tyle
treściwych, że krem pod oczy mogłabym pominąć. Ale bardzo lubię te w formie
rollera, obserwuję ich pozytywne działanie. Od kilku lat używam „mandarynkowego” serum Frutique, a od
niedawna także „Hydro laser” Ava
(lol, co za nawza;)) – z obu jestem bardzo zadowolona.
O ile mój rytuał codziennej pielęgnacji praktycznie się
nie zmienia, tak lubię kombinować z dodatkowymi kosmetykami, żeby dostarczyć
skórze różnorodnych składników. Niemniej jednak jeden hit, do którego bardzo
często wracam, się tutaj znalazł – to mineralna maseczka-peeling z minerałami z
Morza Martwego i aloesem Health &
Beauty Dead Sea Minerals
. Jest boska! Szczególnie, gdy nie mam czasu na
dłuższe zabawy – ta jedna maseczka załatwia wszystko. Oczyszcza, odżywia i
nawilża. Dostałam ją w prezencie od mamy z jej podróży do Izraela, ale
widziałam, że można ją też dostać w polskich sklepach internetowych. Niedługo
na pewno kupię kolejne opakowanie.
PAZNOKCIE
 Wszystko ważne, ale wiadomo, paznokcie najważniejsze!
Jeśli chodzi o pielęgnację w tym roku na listę hitów
trafiają dwie nowości. Pierwsza, to serum
z keratyną i miodem Wibo
. Pięknie pachnie, skutecznie nawilża paznokcie,
niewiele kosztuje. Błyskawicznie pobił mojego wcześniejszego ulubieńca – „Nail
Balsam” marki Trind.
Poza tym wreszcie znalazłam swoją bazę pod lakier/odżywkę
idealną. To Sally Hansen 18k Gold
Hardener
– niedługo napiszę o niej więcej, bo jest naprawdę świetna.
Reszta ulubieńców bez zmian – tonik do zmywania paznokci (co za nazwa) Barbra Pro od Colour Alike, papierowe pilniczki AnnCo w kwiatki (bo wygląd jest bardzo ważny!) z drogerii
Natura i aż trzy produkty Sally Hansen:
topcoat Insta Dri, żel do skórek oraz biały lakier Xtreme Nails nr 300 „White On”.
W tym roku na miano mojego ulubionego lakieru do paznokci
zasługują cztery buteleczki w moich ulubionych odcieniach:
– jasny,
ciepły zielony Essie „The More the Merrier”
– ciepły
fiolet piCture pOlish „Wisteria”
– słoneczny pomarańczowy Colour Alike „Żar tropików”
turkusowy Inglot nr 397 (szkoda, że nie ma własnej
nazwy, muszę mu jakąś wymyśleć).
Te kolory lubię najbardziej, soczyste, nasycone, ale nie
neonowe. Razem z czarnym, szarym, białym i ecru stanowią moją idealną paletę
kolorów 🙂
STEMPLE
W 2015 roku wszystkie lakieromaniaczki oszalały na punkcie
stempli! Nie ma co się dziwić, powstało mnóstwo pięknych płytek, wszystkie
materiały stały się bardziej dostępne (dzięki Marcie i Ani oraz lakierom od
Colour Alike), a poza tym to bardzo prosta i szybka technika zdobienia
paznokci, która daje spektakularne efekty.
Najwięcej mam płytek MoYou
London
, aż się bałam liczyć ile – aż 20! Przy czym jedną gdzieś zgubiłam,
więc tak naprawdę to 19;(((((. W tym roku najbardziej pokochałam serię „Tropical” (dzisiaj mam na paznokciach
flamingi!) i „Enchanted”, są
doskonałe!
Poza tym mam wszystkie dostępne płytki B. Loves Plates i Blueberry – jestem fanką!
Brawa dla Colour Alike za wychodzenie naprzeciw potrzebom
stemplomaniaczek i wypuszczenie serii lakierów do stempli. Nie są idealne, ale
naprawdę dają radę, mam wszystkie i bardzo je lubię 🙂 Najbardziej mi się
podoba turkusowy „B. a Blue Ocean” i złoty „B. a Golden Queen”.
Moim ulubionym stemplem został ten typu „marshmallow” z
BLP – jest super mięciutki! Porzuciłam też stare karty na rzecz elastycznej
zdrapki z BLP, jak widzicie sporo już przeszła 😉 Zebrałam już tyle płytek, że
bardzo przydały mi się etui na nie.
Moje akcesoria do stemplowania mieszkają w kartonowym
pudełku, które praktycznie cały czas stoi pod ręką, na biurku. Ale tego mam!
Postanowiłam sobie, że w tym roku będę robić więcej ręcznie malowanych zdobień,
ale coś czuję, że będzie ciężko. Przecież te wszystkie cudne płytki nie mogą
się marnować!
HOBBY
Zumba i reggaeton, ta miłość trwa już pięć lat!
Ale w tym roku zajarałam się też dwiema nowymi rzeczami – to kolorowanki dla dorosłych (dzięki
którym wróciła mi pasja do rysowania) i joga,
którą dzielnie ćwiczę już prawie 4 miesiące. Do tego cały czas uczę się hiszpańskiego. Idzie mi mega
powoli, bo nie chodzę na żaden kurs, tylko dłubię sama w domu, ale są postępy!
Na początek stawiam na naukę słówek i jak dotąd najbardziej pomocne są fiszki
Edgar, z programem umożliwiającym generowanie nagrań z wybranymi słówkami.
Słucham sobie w drodze do pracy i wszystko samo wchodzi do głowy 🙂
Jest jeszcze biotechnologia, ale to praca, więc trochę
inaczej ją traktuję.
KULTURA
  

W połowie roku postanowiłam sobie, że będę czytać więcej
książek. I tak jak do czerwca przeczytałam tylko najnowsze części sagi demonicznej Petera Bratta (nie
załapała się na zdjęcia, bo pożyczyłam książki tacie), tak w drugim półroczu
mknę jak burza! Jestem z siebie dumna! Na mój tytuł książki roku zasługuje
jednak taka nie tylko do czytania, czyli „Jadłonomia”. Polecam, będzie Wam
smakować!
Pożeram też filmy i seriale. Kinowymi hitami tego roku są
dla mnie: Mad Max: Fury Road (wow! i
wreszcie fajna postać kobieca), Everest
(no nie jest to najlepszy film na świecie, ale są góry, więc uwielbiam), Jurassic Park (tu już w ogóle filmowa
tragedia, ale są dinozaury i jest ta melodia, więc też uwielbiam; niestety
postaci są masakryczne, szczególnie w kontekście feminizmu wstyd i żal) oraz
oczywiście Przebudzenie mocy
(uwielbiam BB8, uwielbiam Rey, uwielbiam Gwiezdne Wojny!).
Ale najbardziej zajarana jestem anime „One Punch Man” – OMG to jest genialne!
A Saitama jest moim ulubionym superbohaterem ever! Nie musicie być fanami
japońskich kreskówek, żeby Wam się podobało, to jest po prostu świetne i
uniwersalne, genialny pomysł, fantastyczny humor, rozpływam się w zachwytach!
JEDZENIE
Kulturę konsumuje się najlepiej w towarzystwie dobrego
jedzenia i odpowiednich napojów. Do czytania książek wypijam litry zielonej hebraty (polecam „Pikantny romans”!). Może być też
ulubiony cydr albo pepsi light z rumem, limonką i kostkami
lodu w kształcie dinozaurów
(obowiązkowo! innej nie piję. a i jeszcze
słomka musi być kolorem dopasowana do lakieru do paznokci). Latem robiłam caffe frappe o smaku pistacjowym. Ale chipsów z
jarmużu do tego już nie polecam, pachną jak kapusta, to już wolę domowy
popcorn.
Hitem roku jest sokowirówka
(moje ulubione połączenie: marchew + burak + seler naciowy) i wyciskarka do cytrusów (sok grejfrutowy
codziennie z rana – pycha!). Marzy mi się taka wypasiona wyciskarka do soków
kiedyś 🙂
W zeszłym roku odkryłam też nasiona chia – nie dość że są bardzo zdrowe, to jeszcze super
smaczne! I tak się zastanawiam, z płatków owsianych jest owsianka, z kaszy jaglanej
– jaglanka, a z nasion chia? Chianka?
Co jeszcze pochłaniałam w minionym roku? Pizzę
(pozdrowienia dla moich wspaniałych studentów), carbonarę, pieczone warzywa,
masło orzechowe, burgery i frytki, guacamole, krewetki, kurczaka po indyjsku z
ciecierzycą, moją ulubioną zupę z kapusty i fasoli, sałatkę jarzynową (jeżeli
jest coś, co może być lepsze od pizzy i frytek, to tylko klasyczna domowa
sałatka warzywna), zupę dyniową z masłem orzechowym, szparagi, pistacjową cafe frappe, jagody i maliny,
mnóstwo bananów, mnóstwo czosnku, drink „żar tropików” oraz „Cuba libre”, warzywa na surowo i jeszcze więcej warzyw pieczonych albo
grillowanych z sosem czosnkowym.
Czasami sobie myślę, że tak naprawdę całe moje życie się
kręci wokół jedzenia. Mąż na pewno by potwierdził 😉
GADŻETY
Moja najukochańsza torebkaz lisem! Jest idealna, piękna, urocza, tak bardzo w moim stylu, uwielbiam
ją! Nie wiem skąd mi się to wzięło, w sumie przede wszystkim jestem kociarą i
mam mnóstwo kocich gadżetów – kubki, talerzyki, miseczki, portfel, biżuterię,
koszulki, inną torebkę, naklejki na paznokcie, kalendarz itp. Ale coś mnie
ciągnie do lisów, strasznie mi się podobają!
Cały rok praktycznie nie rozstawałam się z moim
limonkowym iPodem touch i aparatem Canon G16. Jestem tą osobą, która w
połowie żyje w Internecie, ciągle musi mieć czymś zajęte ręce, a do tego
uwielbiam robić zdjęcia. Na iPodzie słucham muzyki, czytam książki, gram,
ogarniam zdjęcia i social media, czytam blogi, przeglądam inspirujące grafiki,
zapisuję przepisy na pyszne jedzenie i kręcę filmiki z moją kicią Bułką.
UBRANIA

To co wprowadziło najwięcej zmian w moim sposobie
ubierania się, to te buty – czarne, lekkie botki
od Badura
. Są idealne, strasznie długo właśnie takich szukałam! Wreszcie
mam wygodne buty które pasują do sukienek i wreszcie mogłam więcej w tych
sukienkach chodzić! A kiecek mam mnóstwo i uwielbiam je – klasyczne czarne,
ciepłe z dzianiny i wakacyjne w kwiatuszki. Często jednak mój codzienny strój
to po prostu buty trekkingowe Salomona, proste jeansy i thirt w kotki. Albo ten
mój ulubiony, od przyjaciółki, z napisam „La la la can’t hear you”. Do tego
sportowa bluza w dinozaury, jest ekstra! A do ćwiczeń i na rower – fantastyczne
legginsy z EVC design, z psem i kotem. Są czadowe 😀
Na zdjęciu zabrakło mojej czapki z kocimi uszami, która
dla mnie jest magiczną czapką mocy – zawsze gdy ją noszę to ludzie się do mnie
uśmiechają, zaczepiają mnie żeby powiedzieć miłe rzeczy. Magia normalnie!
MIEJSCA

Borne Sulinowo i okolice – idealne miejsce na urlop. Spokojna miejscowość w środku lasu z interesującą historią i atrakcjami. Lasy, wrzosowiska, jeziora i rzeki. Spacery, spływy kajakowe, wycieczki rowerowe, pływanie i relaks na plaży. To miasto ma fantastyczny klimat, jest naprawdę niesamowite. Szczególnie warto je odwiedzić w sierpniu, w czasie zlotu pojazdów militarnych. 
Po ślubie zaliczyłam „awans społeczny” i teraz oficjalnie
jestem Gdańszczanką. W minionym roku odwiedziłam wiele polskich miast, ale to w
Trójmieście czuję się najlepiej. Spokojnie, blisko lasu, morze i plaża, ale
wciąż to duża metropolia ze wszystkimi ośrodkami kulturalnymi i sklepami. Moim
zdaniem to najlepsze miejsce w Polsce w jakim można mieszkać 🙂
  

Wszystkie te rzeczy pokazuję na Snapchacie @theCieniu i
Instagramie, czasem też coś wrzucę na Facebooka Cienistość
Pamiętacie mój zeszłoroczny wpis, o ulubieńcach 2014? Sporo rzeczy jest w obu zestawieniach 🙂
A jakie są Wasze hity 2015? Z czego najczęściej
korzystaliście, co Wam zapadło w pamięć i zostało ulubieńcem?
Dzięki, że jesteście ze mną!

Paulina @theCieniu