Częściej kupuję lakiery do paznokci niż ubrania. W sumie
jestem zadowolona z zawartości mojej szafy i jeżeli decyduję się na zakupy, to
raczej w celu wymiany zużytych ubrań na nowe. Od kilku tygodni miałam na liście
jeansy, „niedzielną” bluzkę, koszulę flanelową i szary sweter na zastępstwo
starych, zniszczonych ubrań i postanowiłam wykorzystać promocje „Black Friday”
na zakupy i odświeżenie garderoby.
Jeansy bootcut z C and A

Miałam tylko jedne jeansy, które w „dni robocze” nosiłam na
okrągło tak długo, aż pojawiły się dziury w materiale. W którymś momencie już
trudno byłoby je zszyć, dlatego stare spodnie trafiły do kosza, a ja zaczęłam
szukać nowej pary. Najbardziej lubię jeansy o fasonie „bootcut” – z lekko rozszerzanym
dołem nogawek. Dobrze też wyglądam w popularnych „skinny”, ale dla mnie są
niewygodne – podciągają się gdy siadam i potem nie zjeżdżają same, gdy prostuję
nogi, przez co muszę je poprawiać i zimno mi w kostki 😉 Trochę się nałaziłam
zanim znalazłam wymarzony krój, bootcut są mało popularne, ale w C and A trafiłam na odpowiednie. Ostatecznie kupiłam dwie pary – ciemnografitowe z podwyższonym
stanem i klasyczne niebieskie. Mam teraz tyle spodni, że liczę na to, że
następne będę musiała kupić dopiero za dwa lata 🙂
„Niedzielna” bluzka w
kotki z C and A

Wspomniane wyżej jeansy noszę właściwie tylko w „dni
robocze” w komplecie z t-shirtami w kotki, za to w weekendy staram się zakładać
sukienki. Czasem jednak brakowało mi czegoś po środku, ładnej i bardziej
eleganckiej bluzki, którą mogłabym założyć do spodni. Takie poważne i
„wyjściowe” ubrania nie są jednak w moim stylu, dlatego wybrałam bluzkę o
klasycznym kroju koszulowym, ale ze słodkim wzorkiem w kotki. Strasznie mi się
podoba i mojemu Mężowi całe szczęście też, tak więc mogę ją zakładać na wspólne
niedzielne wyjścia, gdy nie będę miała ochoty na wyciąganie sukienki 🙂 Koszula gniecie się jak cholera, ale wygląda bardzo ekstra i świetnie się w niej czuję. 
Flanela z Reserved 

Koszula flanelowa nie była mi tak bardzo potrzebna, bo już
jedną mam. Ale lubię ten ciuch tak bardzo i noszę tak często, że stwierdziłam,
że przyda mi się druga. Szukałam takiej luźnej, mięciutkiej, w spokojnych
kolorach. Poprzednia jest biało-czerwona i nie pasuje mi do niektórych rzeczy,
dlatego nową wybrałam grafitowo-białą. Od zakupów zakładam ją prawie codziennie i
jestem z niej bardzo zadowolona 🙂
 
Szary sweter z
naturalnych materiałów – United Colors of Benetton

Mam w szafie sporo sweterków, ale większość z nich jest już
tak znoszona, że nadaje się właściwie tylko do wyrzucenia. Wreszcie się z tym
ogarnęłam, stare swetry wyniosłam i kupiłam nowy na zastępstwo. Jest dokładnie
taki, jakiego szukałam – luźny, o prostym kroju, w szarym kolorze i z
naturalnego materiału. Szukałam co prawda bawełny, ale chyba znajdę taki
dopiero na wiosnę. A w sumie ten wełniany jest na tyle cienki, że nie
przegrzewam się za bardzo, więc nie narzekam.
Nowe ubrania? Trzeba zasierścić! Na moje nieszczęście Bułka to trikolor i jej kłaki widać wszędzie 😉 
Staram się kupować ubrania z naturalnych materiałów. Te
sztuczne czasem wystarczy dotknąć i od razu wiadomo, że nie będą
przyjemne dla skóry. Jednak zauważyłam, że takich sztucznych ciuchów jest w
popularnych sieciówkach mnóstwo, właściwie stanowią większość asortymentu. Co
znalazłam ładny sweter, to okazywało się, że jest wykonany z akrylu. O dziwo
dotyczy to głównie działu damskiego, na męskim swetry były głównie z
naturalnych tkanin i to w zbliżonej cenie. Nie wiem z czego wynika ta różnica i
czemu ciuchy z szajs-akrylu są tak strasznie drogie. Całe szczęście była
wyprzedaż i udało mi się znaleźć ładny, wełniany sweter w dobrej cenie –
kosztował niewiele więcej niż te wszystkie akrylowe szmatki. Ale długo za nim
łaziłam, aż mój Mąż, choć zawsze taki cierpliwy, zaczął narzekać że ma dość
tych zakupów 😉 Mimo wszystko wolę wyszukać jeden porządny i miły w dotyku sweter, niż jakieś byle co na szybko. 
Wpis z moim planem zakupowym na rok 2017 jest tutaj (klik)

Jest jeszcze kilka rzeczy, których mi brakuje – chciałabym
wymienić sprane legginsy na nowe, kupić nowy stanik typu „soft bra” do
chodzenia po domu oraz dokupić jeszcze jeden sweter. Szukam takiego
bawełnianego w kolorze jasnej, ciepłej zieleni – na razie nie udało mi się
podobnego znaleźć, ale pewnie na wiosnę w sklepach pojawi się więcej swetrów z
bawełny w takich żywych kolorach. Trzymam kciuki za kolor Greenery od Pantone, mam nadzieję, że będzie popularny i pojawi się dużo ciuchów w tym odcieniu!
W tym miesiącu chcę też kupić nową czapkę, bo
stara po kilku latach noszenia przestała dobrze wyglądać. Skarpetki z cebulą
już zamówiłam, yay! A bluzki z napisami nawiązującymi do „Czarodziejki z
księżyca” muszą zaczekać, bo nie są mi aż tak potrzebne. To w sumie cały mój
plan zakupowy na rok 2017, nic więcej nie potrzebuję. Może jak jakieś ubrania
się w ciągu tego czasu zniszczą, to będę musiała kupić nowe, ale mam nadzieję,
że wszystko będzie się ładnie trzymać i uda mi się uniknąć dodatkowych
wydatków.

Planujecie swoje zakupy ubraniowe czy kupujecie
spontanicznie? Jak często trafiają do Was nowe ciuchy?