Miałam nie pisać takiego wpisu, ale tyle się naoglądałam podobnych i taką mi to sprawiało przyjemność, że zmieniłam zdanie i oto jest mój ranking. Super subiektywny, z moimi najulubieńszymi kosmetykami kolorowymi minionego roku. Miłego oglądania!

To teoretycznie cienie do brwi, ale jakieś takie strasznie szaro-chłodne, nie wiem, komu miałyby pasować. Za to jako subtelne cienie do rozcierania przy dziennym makijażu sprawdzają się super 🙂 
1. Paleta cieni My Secret „Design Your Eyebrows”
Uwielbiam te kwadratowe paletki cieni My Secret! Szkoda, że to zawsze edycje limitowane, bo są czadowe. „Design Your Eyebrows” nie używam w sumie do brwi, tylko do makijażu oka. Mój standardowy makijaż to matowy cień nude w załamanie powieki plus błyszczący cień na powiekę ruchomą. Opalizujących kolorowych cieni na środek powieki mam mnóstwo, ale zaczynało mi brakować matowych cieni do rozcierania. A te zgaszone, szarawe brązy okazały się do tego idealne! Są mniej napigmentowane niż inne cienie My Secret, dzięki czemu łatwo uzyskać nimi lekką „chmurkę” koloru w załamaniu powieki i zewnętrznym kąciku oka. Świetnie się rozcierają i ładnie uzupełniają mój makijaż. Przez chyba pół roku używałam ich przy każdym makijażu aż….
Mój ulubiony pędzelek do nakładania i rozcierania cieni w załamaniu powieki – Zoeva 228 crease
2. Paleta cieni nude theBalm „Meet Matt(e) Nude
W moje łapki trafiła wreszcie moja wymarzona paleta theBalm! Mam ją od wakacji ze sklepu kosmetycznie.pl i z miejsca mnie zachwyciła! Jeśli chodzi o cienie nude, to jest to moja paleta idealna! Beżowo-brązowych cieni używam prawie wyłącznie matowych, tak jak pisałam wyżej nakładam je w załamanie powieki i rozcieram. Na powiekę ruchomą idzie coś kolorowego i opalizującego, a do rozświetlenia wewnętrznego kącika używam tego samego złotawego cienia (Catrice lub kredka poniżej). Te wszystkie błyszczące brązy w ogóle nie były mi potrzebne, dlatego po „zdenkowaniu” palety „Au Naturel” Sleeka szukałam czegoś totalnie matowego.
Matt Nude jest naprawdę czadowy i zasługuje na osobny wpis, dlatego teraz już się nie będę więcej rozpisywać i przygotuje porządną recenzję osobno 😉
Najczęściej używam tego jasnoszarego cienia w lewym, dolnym rogu. Ale właściwie wszystkie kolory mi się podobają 🙂 Jest też druga wersja kolorystyczna tej palety, Matt trimony, ale jakoś ta klasyczna bardziej przypadła mi do gustu. 

To wytłoczenie jest takie ładne i tak ślicznie błyszczy, że nabieram cień tylko z jednej strony. 

3. Rozświetlający cień Catrice Liquid Metal 120 „Satina van der Woodsen”
Mówiłam już, że mam obsesję na punkcie szampańskich i złotych cieni? Uwielbiam takie odcienie i świetnie się w nich czuję! A ten jest absolutnie najdoskonalszy z nich wszystkich! Nakładam go w wewnętrzny kącik oka. Lekko wklepuję palcem na środek ruchomej powieki, aby dodać błysku matowym cieniom i rozświetlić makijaż. Albo w wyjściowym i eleganckim makijażu używam na całą powiekę. To jest mój odcień, mój kolor. A jak obłędnie połyskuje, wow!
Tylko ma jeden minus. Został już wycofany ze sprzedaży :(((((
Brawa dla Annabelle Minerals za zamykane sitko wewnątrz opakowania! 
4. Mineralny cień do powiek Annabelle Minerals „Vanilla”
O, ten cień też dostanie osobną recenzję, bo jest tak świetny, że warto o nim więcej napisać. To mój ulubiony cień „do wszystkiego”. Ma kolor pasujący do odcienia mojej skóry. Dzięki subtelnie błyszczącym drobinkom daje piękny efekt rozświetlenia, który bardzo naturalnie wygląda. Nakładam go na całą powiekę w makijażu typu „no make up”, albo jako bazę pod inne cienie. Super przydatne cudeńko!
Kredka Rimmel Scandaleyes jest boska, ale nie pasuje do żadnej mojej ostrzynki i nie mam jak jej teraz używać :/ 
5. Złoty cień w kredce
Kiedyś uwielbiałam, uwielbiałam cienie w kremie Maybelline Color Tattoo. Ale odkąd spróbowałam kremowego cienia w kredce Rimmel, to wszystkie słoiczki Color Tattoo rzuciłam w kąt. Zaczęłam od kredki 2w1 Rimmel Magnif’eyes. Potem kupiłam jeszcze złotą Rimmel Scandal’eyes, złotą i srebrną Miss Sporty (recenzje wkrótce) oraz taką bardziej nude Lovely. Są super wygodne, pięknie wyglądają, łatwo się nakładają i w ogóle same ochy i achy.
Najprzyjemniej mi się używa miedzianej Rimmel Magnif’eyes, jest najbardziej trwała, ale to nie mój odcień. Scandaleyes jest dobra, ale muszę ją jakoś naostrzyć. Równie dobra jest też kredka Miss Sporty, mam też srebrną z tej serii. A rozświetlającej kredki nude od Lovely używam na „linię wodną” oka w minimalistycznym makijażu. 

6. Tusz do rzęs Rimmel Volume Colourist
Przed długi czas moimi ulubieńcami w tej kategorii były L’oreal Million Lashes (najlepiej fioletowa So couture) oraz Max Factor 2000 calorie. Ale latem zaczęłam używać tej mascary Rimmel i kurczę, chyba ma szanse pobić ulubieńców! Daje naprawdę świetny efekt! Cóż ja więcej mogę napisać, jest rewelacyjna i tyle, nie znalazłam żadnych jej wad, tylko same zalety. 
Tego żelu do brwi Rimmel używam od niedawna, ale jest calkiem fajny. Za to kredkę Browsatin mam chyba już rok i pewnie jeszcze długo będę jej używać, bo jest bardzo wydajna. I do tego super wygodna w użyciu, mój hit 🙂 
7. Kredka i cień do brwi 2w1 Maybelline Brow Satin
Staram się mieć brwi pofarbowane henną i wtedy do codziennego, leciutkiego makijażu (a najczęściej jego zupełnego braku) wystarczy mi żel do brwi. Ale co mocniejszego makijażu oka lub gdy henna się wypłucze Brow Satin jest absolutnie the best. Kredka jest wykręcana, nic nie muszę ostrzyć. Cień ma wygodny aplikator. Całość ma odpowiedni dla mnie odcień, pigmentację i trwałość. I co najważniejsze – z pomocą tego zestawu robię makijaż brwi błyskawicznie! Co prawda nie jest to duże osiągnięcie, bo nigdy nie robię super podkreślonych i wyrysowanych na nowo brwi, bo nie podobają mi się takie, ale i tak Brow Satin używa się szybciej niż klasycznego cienia w palecie i osobnej kredki do tego. Potem tylko przeczesać szczoteczką z żelem i gotowe 🙂
8. Pomadka Golden Rose „Sheer Shine”
Wiem, że teraz jest modny intensywny makijaż ust i szminki o matowym wykończeniu. No, bardzo fajnie wyglądają u kogoś, ale ja jednak wciąż najbardziej lubię używać błyszczących, półtransparentnych pomadek. I dokładnie taka jest Golden Rose Sheer Shine! Mam kolor nr 18, to nudziakowo-cukierkowy róż. Używałam go całe lato. Teraz zimą sięgam po bardzo zgaszone kolory, ale na pewno na wiosnę wyciągnę moją Sheer Shine z szuflady.
Jeśli chodzi o pomadki do ust to raczej stawiam na minimalizm, wystarczy mi te kilka, które mam teraz. Ale jeżeli się skończą, to na bank następne kupię marki Golden Rose, tak bardzo jestem zadowolona z tej 🙂
Lily Lolo ma minusa za niezamykane dodatkowo sitko wewnątrz opakowania, Annabelle Minerals się tutaj lepiej sprawdza. Ale za to ten podkład mineralny jest naprawdę świetny! Nakładam go pędzlem typu „flat top” Aannabelle Minerals, dwie warstwy podkładu stempluję skupiając się na strefie T. Daje to bardzo naturalny efekt, a wygładzenie skóry jest jak z photoshopa 😀 
9. Podkład mineralny Lily Lolo „Porcelain”
Kiedyś zamówiłam próbki podkładów mineralnych z różnych sklepów i ten jakoś najbardziej mi podpasował ze wszystkich, jakie miałam okazję wtedy wypróbować. Nie wiem, czy jest absolutnie najlepszy, ale jak dla mnie sprawdza się doskonale i nie chce mi się szukać dalej. Mieszam go ze skrobią i pudrem bambusowym z Biochemii Urody. Taki miks nakładam płaskim pędzlem Annabelle Minerals. I moja skóra wygląda bosko!
Zimą używam popularnego pudru Kobo „Sahara Sand”, ale latem zawsze wracam do tego cuda Essence
10. Puder bronzujący Essence Beach Cruiser
Możecie niestety mi tylko zazdrościć tego cuda, bo to z edycji limitowanej sprzed dwóch czy trzech lat. Większość roku leży w szufladzie, ale wyciągam go każdego lata i wtedy używam do każdego makijażu. Jest jasny, lekki, śliczny i rany, pachnie kokosem! Oby się nigdy nie skończył!
Ten śliczny pędzelek pochodzi z potrójnej paletki do konturowania Shiseido. Właściwie kupiłam tamten kosmetyk przede wszystkim ze względu na ten pędzel, ale jestem bardzo zadowolona z całości. 
11. Błyszczący róż Wibo „Ecstasy” nr 1
Przez wiele lat używałam samych matowych róży. W zeszłym roku korzystałam głównie z mineralnego różu Annabelle Minerals „Rose”, jest świetny! Ale jakoś jesienią coś mi się odwidziało i teraz szaleję za tymi super połyskującymi! Wibo „Ecstacy” nr 1 to mój totalny ulubieniec, zresztą poświęciłam mu jakiś czas temu osobny wpis. Do pełnego, wieczorowego makijażu używam tradycyjnie rozświetlacza i wspomnianego wcześniej różu mineralnego, ale tak „na co dzień” wybieram Ecstasy 😉  

Przeczytaj też: „Róż Wibo Esctasy 1 i Lovely Oh oh blusher – recenzja i porównanie” 

No wiem, że miało być 10, ale jakoś tak samo wyszło 11. Zresztą sami powiedzcie, czy coś tutaj mogłabym odrzucić? Nie byłabym w stanie! 
Lekki, dzienny makijaż ulubionymi kosmetykami:
– na twarzy mam podkład mineralny Lily Lolo
– na kości policzkowe nałożyłam róż Wibo Ecstasy 1
– makijaż oka zrobiłam matowymi cieniami theBalm „Meet Matt(e) nude”, na bazie z jasnego cienia Annabelle Minerals „Vanilla”
– na środek powieki i w wewnątrzny kącik opuszkiem palca nałożyłam jasny, metaliczny cień Catrice Liquid Metal
– brwi podkreśliłam kredką Maybelline Browsatin
– na ustach mam pomadkę Golden Rose Sheer Shine 06.
Brakuje tu jeszcze kolorowego eyelinera, ale chciałam się skupić na ulubieńcach roku, dlatego pstrokatą kreskę dodałam później 😉 

Jeżeli zainteresował Was jakiś kosmetyk to dajcie znać, chętnie napiszę dłuższą recenzję.
Pochwalcie swoich ulubieńców w makijażu z roku 2016! 🙂