ulubieńcy miesiąca blog - rysunek, art journa, bullet journal

 

Oceniając w kontekście blogowania kwiecień był dla mnie niesamowicie pracowity. Zmiany nad jakimi pracowałam dla mnie samej są wręcz rewolucyjne, a do tego bardzo dużo działo się też offline na różnych blogowych spotkaniach. Dlatego wśród ulubieńców i inspiracji kwietnia to właśnie sprawy związane z blogiem są dla mnie na pierwszym miejscu. Ale znalazłam też kilka wolnych chwil na rewelacyjny serial komediowy, relaks na zajęciach z jogi i lekturę niesamowitej powieści z gatunku fantastyki.

 

nars róż orgasm bronzer laguna resibo olejek opakowanie nagroda najlepszy blog

Rewolucja w blogowaniu! Spotkania i wyróżnienie

O rany, ale się działo! Kwiecień zaczęłam od poważnych zmian na blogu – połączyłam dwa moje blogi, przeniosłam je na WordPress i zmieniłam szablon. Kosztowało mnie to mnóstwo pracy oraz oczywiście nieco pieniędzy, ale jestem bardzo zadowolona ze zmian! Cieszę się, że się na to zdecydowałam, bo dzięki takiemu połączeniu i ujednoliceniu wszystkiego łatwiej mi pracować nad rozwojem bloga. Dziękuję też Wam za wsparcie w komentarzach, cieszę się niesamowicie, że kibicujecie tym wszystkim zmianom!

Przeczytaj też: Zmiany na blogu – WordPress, YouTube, nowy wygląd strony

Oprócz długich godzin spędzonych przy komputerze miałam też okazję spędzić miło czas na blogerskich spotkaniach. Zaczęło się od kameralnego spotkania blogerów zorganizowanego przez Dominikę z bloga Czerwona Filiżanka. Było bardzo przyjemnie, to była niesamowicie relaksująca sobota, uwielbiam rozmawiać o blogowaniu i o kosmetykach! Dominika za pośrednictwem firm partnerskich obsypała nas mnóstwem prezentów – to było naprawdę niesamowite! Część kosmetyków powędrowała do mojej torby z zapasami, ponieważ nie chcę otwierać zbyt wielu opakowań na raz, żeby nic się nie zepsuło. Ale już się nie mogę doczekać, aż zacznę tych rzeczy używać, bo zapowiadają się bardzo fajnie.

Zobacz koniecznie: Vlog ze spotkania organizowanego przez Czerwoną Filiżankę

Ale jak się możecie domyślać najważniejszym wydarzeniem była konferencja blogerów urodowych Meet Beauty. Cały rok czekałam na ten weekend! I było fantastycznie! Zapraszam Was do przeczytania relacji, w której dzielę się notatkami z wykładów oraz obejrzenia galerii zdjęć paznokci blogerek (same piękne zdobienia!). A tutaj tylko jeszcze raz wspomnę o totalnym hicie całego roku, czyli niesamowitym wyróżnieniu jakim jest nagroda dla najlepszego bloga w kategorii „Paznokcie”! Pękam z dumy i z radości, wow, dziękuję jeszcze raz!

Przeczytaj też: Relacja z konferencji Meet Beauty – notatki z wykładów

Zobacz też: Paznokcie blogerek na Meet Beauty oraz nagroda BEAUTY# dla najlepszego bloga paznokciowego

 

adrian kilar o vlogowaniu prezentacja porady video youtube
Prezentacja Adriana Kilara na konferencji Meet Beauty była fantastyczna – zabawna, inspirująca i motywująca ♥

 

Jak robić vlogi na YouTube?

Moje postanowienie na 2018 rok to popracować nad kanałem na YouTube. Dlatego przy okazji zmian blogowych zaczęłam też pracę nad video – skupiłam się na jednym kanale, nauczyłam się nowych rzeczy dzięki wyzwaniom na grupie Facebook Ogarnij YouTube oraz dzięki wskazówkom na temat vlogowania od Adriana Kilara (jego kanał jest teraz moim ulubionym, uwielbiam oglądać jego vlogi!). I o rany, ale mi to sprawia mnóstwo frajdy, wow! Montowanie, kręcenie i nagrywanie swojej gadaniny ćwiczyłam już przy okazji robienia videotutoriali paznokciowych, ale chciałam bardzo nauczyć się robić fajne vlogi. Niesamowicie się wkręciłam we vlogowanie, szalenie mi się to podoba! I widzę też, że moje wysiłki nie idą na marne, bo dostaję super pozytywny feedback od widzów, że filmiki się podobają, dzięki!

Dostaję też coraz więcej pytań o początki na youtube, dlatego postanowiłam, że spiszę wszystkie moje notatki i zebrane porady i wskazówki, a następnie opublikuję je tutaj na blogu, gdy mój kanał zbierze 1000 subskrypcji. Po przepisaniu i zredagowaniu wszystkich moich notatek wyszło mi pięć stron tekstu! Myślę, że to będzie fajny poradnik dla początkujących i przy okazji miły sposób na świętowanie pierwszego tysiąca 😉

 

nars róż orgasm bronzer laguna KOSMETYK

 

Ulubione kosmetyki kwietnia

NARS róż Orgasm i bronzer Laguna

Odkąd wypróbowałam kosmetyk Wibo „Ecstasy” zachwyciłam się opalizującym różem w typie rose gold. I zaczęłam cicho wzdychać do oryginalnego i popularnego różu „Orgasm” od NARS. Zwlekałam jednak z zakupem, ze względu na wysoką cenę, ale Basia zrobiła mi niesamowitą niespodziankę i oddała swój kompakt NARS z tym różem oraz z bronzerem Laguna. Basi te kosmetyki zupełnie nie pasowały i u niej trafiły do bubli miesiąca, a ja ją rozumiem, ponieważ ani róż ani bronzer NARS do ideałów nie należą i mają sporo wad. Dla mnie jednak ten zestaw jest fantastyczny i przy moim stylu makijażu sprawdza się świetnie. Szykuję dla Was post z porównaniem i recenzją – chyba już sobie porządnie wyrobiłam zdanie na temat różu i bronzera, ponieważ używam ich do każdego makijażu od ponad miesiąca! I jestem zachwycona – dla mnie to nie buble, ale ulubieńcy!

 

resibo olejek do demakijazu olejowe oczyszczanie twarzy ściereczka z mikrofibry
W zestawie z olejkiem do demakijażu Resibo dołączona jest ściereczka z mikrofibry do oczyszczania twarzy. Jest bardzo dobra, ale ja dla wygody korzystam z zestawu kilku kuchennych ściereczek z mikrofibry – codziennie używam czystej, a potem wrzucam je do prania.

 

Olejek do demakijażu Resibo

Słyszeliście już o olejku do oczyszczania twarzy Resibo? Należy rozsmarować go na buzi, a następnie zetrzeć (a raczej ściągnąć) ściereczką z mikrofibry. No helou, ktoś w ogóle uwierzył, że olejem można umyć twarz? Ja też wątpiłam, wydawało mi się to bez sensu i niewygodne, ale spróbowałam… i przepadłam. Rany, ludzie, to naprawdę działa! I naprawdę wystarczy zmoczona ściereczka, żeby całkowicie zetrzeć olejek wraz z makijażem! Co więcej – przez dwa tygodnie oczyszczałam twarz wyłącznie tym olejkiem, bez dodatkowego mycia żelem, a moja cera wyglądała w tym czasie tak pięknie jak nigdy – złagodzone przetłuszczanie się, zmniejszone i oczyszczone pory, gładsza, zdrowo wyglądająca skóra. Dla mnie to hit!

 

skórzana kurtka brązowa używana z naturalnej skóry
No blogerką modową to ja nie będę, ale udało mi się najważniejsze, czyli pokazać, jak wygląda moja nowa kurtka. Oryginalnie jest z H&M, ale dostałam ją z drugiej ręki. Jest świetna, jestem nią zachwycona!

 

Skórzana kurtka na wiosnę

Ostatnio nie robiłam żadnych nowych zakupów ubraniowych – mam właściwie wszystko, czego potrzebuję. Wyjątkiem była tutaj wiosenno-letnia kurtka. Poprzednio miałam czarny softshell, nosiłam go przez kilka lat i bardzo lubiłam, ale już jest niestety zużyty, wytarł się w kilku miejscach i potrzebowałam czegoś nowego. Od dawna marzyłam o skórzanej kurtce – byłaby bardzo w moim stylu i pasowała do wszystkich ubrań! Kiedyś nawet taką miałam i to w kolorze wściekłej czerwieni! Ale była z eko skóry i po paru latach po prostu rozpadła się ze starości! Do tego niezbyt komfortowo się ją nosiło – słabo grzała i szybko się w niej zaczynałam pocić.

Bardzo chciałam kupić sobie nową, ale tym razem z naturalnego materiału. Nastawiałam się na długie poszukiwania, bo znaleźć takie ubranie w niskiej cenie to wyczyn – trzeba dużo szukać i polować. Ale miałam szczęście i moja mama wyszperała gdzieś kurtkę z supermiękkiej i miłej skórki – używaną, ale w idealnym stanie. Kurtka leży na mnie idealnie, rozmiar jest w sam raz, fason też mi pasuje. Jedyne co mi przeszkadza, to kolor – wiem, że obiektywnie mi dobrze w brązach, ale kocham i ubóstwiam czarny, to mój ulubiony kolor! Dlatego myślę o przefarbowaniu tej skóry. Ale ogólnie – jestem zachwycona! Nie spodziewałam się, że tak szybko będę miała wymarzone ubranie i to praktycznie za darmo, bardzo się cieszę 🙂 Kurtkę świetnie się nosi, ma fajne kieszenie, jest wygodna i naprawdę ciepła, choć jednocześnie nie przegrzewam się w niej. Mam nadzieję, że posłuży mi jeszcze przez kilka lat. Jutro jadę na weekend „na działkę”, to poproszę Męża, żeby mi jakieś fajne zdjęcie w tej kurtce zrobił, to pokażę Wam na Instagramie 🙂

 

czerwona kurtka ze skóry ekologicznej strój stylizacja outfit
Bonus – lata temu miałam taką zgrabną czerwoną kurteczkę z eko skóry 😀

 

termiczna butelka wielokrotnego użytku metalowa ragsy stal nierdzewna zero waste

Termiczna butelka wielorazowa i picie wody z kranu

Na wspomnianym wyżej spotkaniu blogerek organizowanym przez Dominikę każdy z uczestników mógł wybrać sobie w prezencie produkt ze sklepu mojabutelka.pl. Zdecydowałam się na termiczną butelkę Rags’y i o rany, ta butelka to hit!

Po pierwsze – zawsze piję wodę z kranu, unikam kupowania wody butelkowanej. W większości miast woda z kranu jest doskonała do picia, a ta twarda najlepsza – zawiera mnóstwo wartościowych minerałów. Smak też mi odpowiada, zresztą można się do niego przyzwyczaić. Dla mnie „kraniczanka” jest dużo lepsza niż butelkowana woda, szczególnie ta źródlana. I co bardzo ważne – pijąc wodę z kranu oszczędzam oraz zmniejszam ilość produkowanych śmieci. Zawsze mam przy sobie butelkę wody, ale wcześniej nalewałam kranówkę do zwykłej plastikowej butelki. Trochę mnie to uwierało, bo nie jestem pewna czy ten plastik nadaję się do takiego wielokrotnego użytku. Teraz jest lepiej, bo mam porządną, metalową butelkę! Łatwo ją umyć, jest wytrzymała, szczelna, nie waży za dużo, ładnie i stylowo wygląda i ma idealną dla mnie pojemność 750 ml.

Dodatkową zaletą tej butelki jest konstrukcja z próżniową ścianką, zapewniającą izolację termiczną. Do gorących napojów używam co prawda termicznego kubka Contigo, ale ta butelka jest doskonała do zimnych napojów! Wlewam chłodną wodę z kranu, wrzucam 2-3 kostki lodu i przez cały dzień na mieście mam zimną, orzeźwiającą wodę pod ręką. Testowałam też wlewanie do środka schłodzonego piwa lub cydru – to idealna opcja na grilla albo piknik w plenerze! Napój jest cały czas przyjemnie chłodny i smaczny, a potem butelkę łatwo wyczyścić i nalać zwykłej wody.

Butelka Rags’y to niby taki zbędny gadżet, ale dla mnie od teraz rzecz absolutnie niezbędna! Mam ją zawsze przy sobie i już nie wyobrażam sobie codziennego funkcjonowania bez tej butelki. Mega zachwalam i polecam ♥

PS. Tę butelkę pokazywałam już w dwóch vlogach na kanale CIENISTOŚĆ – widzieliście? 😉

 

termiczna butelka wielokrotnego użytku metalowa ragsy stal nierdzewna zero waste zakrętka szczelny kubek nie cieknie
Butelka jest naprawdę szczelna – ma porządny, zakręcany korek. Wrzucam ją luzem do plecaka i nic nie cieknie 🙂

 

Zestaw do kuloodpornej kawy - kolumbijska arabica Coffee Nation i masło klarowane z olejem kokosowym Palce Lizać bulletproof coffee składniki
Zestaw do kuloodpornej kawy – kolumbijska arabica Coffee Nation i masło klarowane z olejem kokosowym Palce Lizać 🙂

 

Kuloodporna kawa – bulletproof coffe

Słyszeliście o kuloodpornej kawie? To kawa idealna na śniadanie, z dodatkiem… masła! Daje solidny zastrzyk energii na cały poranek. Awaryjnie może też zastąpić śniadanie, zatem to idealna propozycja dla zapracowanych lub gdy zdarzy się zaspać do pracy. Ma dawać takiego powera, że będziecie kuloodporni! #alesuchar

Jak przygotować bulletproof coffee?

Do zaparzonej ulubioną metodą kawy należy dodać parę łyżeczek masła (najlepiej klarowanego), łyżeczkę oleju kokosowego (uznawany za niezbędny dodatek ze względu na właściwości kwasów tłuszczowych wchodzących w skład tego oleju) oraz nadające smaku przyprawy (kardamon, cynamon, wanilia). Opcjonalnie można też dolać mleka – roślinnego lub krowiego, ale odradza się dodawanie cukru.

Dla leniwych jest też gotowa mieszanka do kuloodpornej kawy, którą dostałam od firmy Palce Lizać na spotkaniu blogerek. Super sprawa – bardzo wygodne w użyciu, a kawa smakuje wybornie! Już cały słoiczek zużyłam, a właściwie mój Mąż – bo to on pije poranną kawę przed pracą na dobry dzień, a ja wolę lekką popołudniową kawkę. Mąż bardzo chwali, mi też smakuje, a że mam też klarowane masło, to w kolejnym miesiącu będę kombinować z własną mieszanką.

Kawę też dostałam na spotkaniu i tak jak już pisałam – cieszę się, że trafił mi się mój ulubiony gatunek, czyli kolumbijska arabica. Kawa marki Coffee Nation smakowała wybornie – była tak pyszna, że w trzy tygodnie zużyliśmy całą paczkę. U siebie w domu nie mam ekspresu, ale parzyłam kawę przy pomocy kawiarki (makinetki), wychodzi naprawdę dobrze. Mąż pił rano kuloodporną kawę, a ja popołudniu latte macchiato 😉

 

dziewczyna słucha muzyki audiobook słuchawki bezprzewodowe philips
Uwielbiam audiobooki! Dzięki nim praca jest przyjemniejsza! Włączam sobie nagrania z powieścią do sprzątania, zmywania naczyń czy obrabiania zdjęć na bloga 🙂

 

Powieść „Pan Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza

O rany, dlaczego tak długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki, jest niesamowita! „Pan Lodowego Ogrodu” to powieść mieszająca gatunek fantasty z science fiction. Główny bohater, Vuco Drakkainen to człowiek z naszego alternatywnego ziemskiego świata przyszłości, który wyrusza na inną planetę na ratunek zaginionym członkom misji badawczej. Planeta po której wędruje przypomina nieco zmienioną Ziemię z cywilizacją na poziomie średniowiecza. Mieszkańcy tej planety to właściwie ludzie, ale z kilkoma zmienionymi cechami zewnętrznymi jak np. oczy czy włosy. Vuco wędruje przez ten świat w poszukiwaniu zaginionych badaczy i próbuje zrozumieć tą odmienną rzeczywistość. Wszystko tłumaczy w racjonalny, naukowy sposób, ale wszystko się zmienia, gdy natyka się na kolejne sytuacje świadczące o działaniu niezrozumiałej magii.

Książa jest pokręcona, dziwna i fascynująca – zupełnie jak mieszkańcy opisywanej planety. Wykreowany świat jest tajemniczy, interesujący i świetnie, spójnie przedstawiony. Kolejne jego tajemnice odkrywamy razem z głównym bohaterem, ale im dalej w las, tym dziwniej. Do tego tekst jest pięknie napisany, pełen rewelacyjnych, ale nie nudnych opisów, interesujących odniesień i fascynujących postaci. Właśnie kończę drugi tom (w formie audiobooka – polecam np. na Audiotece) i jestem oczarowana. Jedna z najlepszych powieści, jakie miałam okazję przeczytać w ciągu ostatniego roku. Must read dla fanów fantastyki, nie będziecie zawiedzeni!

Przeczytaj też: Bezprzewodowe słuchawki bluetooth Philips oraz audiobooki – ulubieńcy kwietnia 2017

 

serial brooklyn nine-nine 99 netflix opinie recenzja

 

Brooklyn 99 – najlepszy serial komediowy na Netflix!

Dzięki temu, że współdzielę z bliskimi osobami konto na Netlix mogłam wygodnie pooglądać kilka seriali. Najbardziej lubię kryminalne albo fantastyczne, ale tutaj moim ulubieńcem okazał się serial komediowy. Mnie samą to zaskakuje, bo niezbyt lubię ten gatunek filmowy, zazwyczaj produkcje tego typu mnie nie śmieszą. Seriale komediowe wręcz mnie irytują – nudnymi schematami, oklepanymi i obrzydliwymi żartami, irytującymi nagraniami śmiechu i płaskimi, stereotypowymi bohaterami. Ale „Brooklyn Nine-Nine” okazał się fantastyczny i naprawdę zabawny! Ten serial to ideał!

Brooklyn 99 to komenda policji w Nowym Jorku. Główna akcja toczy się zatem na posterunku, ale mimo to serial nie jest typowym kryminałem w stylu nudzącego procedurala. Tutaj przestępcy i zbrodnie stanowią tylko atrakcyjne tło, a głównym tematem są relacje między bohaterami. A to wychodzi naprawdę ciekawie, bo obsada jest zróżnicowana i interesująca. Bohaterowie są mocno przerysowani, jak to w programach komediowych, ale w ciekawy i niebanalny sposób. Mają naprawdę interesujący charakter, podejście do życia i przyciągającą charyzmę. Połączenie ich cech charakteru jest zaskakujące i sprawia, że bohaterowie w wyłamują się ogranym schematom. Nieodpowiedzialny i nieogarnięty Jake wieczne dziecko jest tak naprawdę najlepszym detektywem na posterunku, kapitan Holt jest czarnoskórym gejem, ale to nie jest podstawą charakteru tej postaci (a to naprawdę rzadkość, wielu leniwych scenarzystów traktuje kolor skóry i orientację seksualną jako cechę charakteru), a karykaturalnie obleśny i leniwy starszy policjant śpiewa czystym głosem przepiękne i wzruszające arie operowe. Serial o policjantach z pozoru zapowiada nudną i oklepaną produkcję, ale tutaj mamy coś, co się fantastycznie wyłamuje ze schematu i w atrakcyjny sposób bawi stereotypami. Brawo, jestem zachwycona!

Poszczególne odcinki stanowią zamkniętą historyjkę z życia codziennego NYPD. Pokazują nie tylko śledztwo, ale też szkolenia, współpracę z innymi wydziałami, nudne rutynowe sprawy i mnóstwo papierkowej roboty za biurkiem. Brzmi nużąco, ale to tylko pozory, bo serial jest naprawdę wciągający. Odcinki co prawda nie kończą się żadnym cliffhangerem, ale mimo to trudno powstrzymać się przed oglądaniem jednego epizodu za drugim. Serial jest tak zabawny, relaksujący i przyjemny w odbiorze, a przy tym nie ogłupia ani nie urąga inteligencji widza, a to naprawdę rzadkość. To nie są durne żarty, ale mądrze przemyślane dowcipy, które jednocześnie zachowują miłą lekkość. Idealny serial na wieczór po ciężkim dniu albo w ramach przerwy w pracy. Zdarza mi się, gdy jestem bardzo zmęczona, obejrzeć jeden odcinek w ciągu dnia – po tych 20 minutach jestem w stanie wrócić ze zdwojonymi siłami do pracy, tak wspaniale mój mózg odpoczywa przy „Brooklyn 99”.

Jaki jest Wasz ulubiony serial komediowy? Oglądacie sitcomy?

 

róż nars orgasm broner laguna art journal bullet journal kosmetyki blog urodowy

 

PS. Jeżeli śledzicie mój kanał na YouTube to być może widzieliście czekoladowe ciasto z buraków. Wiele osób pytało, dlatego informuję, że przepis znajdziecie na blogu Technologia Smaku, polecam bardzo!

PS2. Czy wiecie, że to mój 600 wpis blogowy! Niedawno na blogu lakierowym cienistość.pl stuknęło 500 wpisów, ale jak dodałam tego prawie 100 postów z przeniesionego bloga paulinaweiher.pl to wyszło razem już 600 wpisów! Wow! 😀

A jak Wam minął kwiecień? Co czytaliście lub oglądaliście?