Oficjalnie
akcja „Kosmetyczne skarby” skończyła się dwa dni temu, ale z
powodu przeprowadzki i braku czasu nie opublikowałam wszystkich
zaplanowanych postów. Mimo końca zabawy chcę nadrobić zaległości.
Lakiery pojawia się dopiero jak (wreszcie!) dostanę biurko, na
razie przedstawiam Wam moje eyelinery i tusze do rzęs.


Brązowy
eyeliner Wibo
jest
przyjemnie ciepły i błyszczący, podoba mi się jak rozświetla i
podkreśla oczy przy dziennym makijażu. Jestem z niego ogromnie
zadowolona. Mam też klasyczną, błyszczącą czerń z tej serii –
jest super, ale mimo wszystko będę się rozglądać za czymś w
żelu, ewentualnie w pisaku, gdy nadejdzie listopadowa promocja w
Rossmannie 😉
Podobny,
ale bardziej miedziany jest eyeliner Essence
nr 01 „Sun, Fun & Copper”

z edycji limitowanej Beach Cruisers. Ponoć wodoodporny, ale jakoś
nigdy tego nie sprawdzałam.
Essence
Crystal nr 03 „Gold Rush”

wygląda nietypowo jak na eyeliner, to raczej opalizujące drobinki
bez konkretnego krycia. Pieknie odbija światło, ale typowej kreski
nim nie zrobię, musi coś do tego być pod spodem jeszcze. Mam też
wersję czarną, która mnie tylko irytuje – to właściwie
drobinki w bezbarnej bazie, do tego pędzelki były rozcapierzone.
Z
serii Lovely Matte
oprócz pokazanego na zdjęciu granatowego (który nieco jaśnieje
gdy zaschnie na powiece) mam również zielony, w fajnym ciepłym
odcieniu oliwkowym. Granatowego używam rzadko – to jednak nie mój
kolor, ale zielony mi pasuje doskonale.
Zieleni
mam więcej. Tu znów Lovely,
z wakacyjnej limitki. Pastel
Green
, choć jasny, ma
tak intensywny kolor, że bardzo zwraca na siebie uwagę. Jest
świetny! Fajnie by było, gdyby pojawił się w stałej ofercie
także w innych kolorach 🙂
I
znów Essence
Beach Crusiers, tym razem szmaragdowo-zielony nr 02
„Keep Calm and Go to the Beach”
.
Trochę trzeba się namęczyć przy zmywaniu, ale kolor jest obłędny.

Trochę
innego odcienia się spodziewałam po eyelinerze Manhattan.
Nr 69P „Violett”
jest ciepły, z opalizującymi drobinkami, ale na oku wyglada bardzo
ciemno. Może z powodzeniem zastępować czarny przy dziennym
makijażu. Uwielbiam pędzelek jaki tu jest, gruby i dosyć sztywny,
łatwo się nim operuje. To bardzo ładny, „bezpieczny” i łatwy
w obsłudze fiolet.
Jeśli
chodzi o czarny, to używam wspomnianego Wibo, jednak po którymś z
kolei opakowaniu chciałabym spróbować czegoś nowego. Równie
często co czarny wybieram brązowy lub kolorowy eyeliner – lubię
za każdym razem coś zrobić inaczej 🙂
Na
zdjęciu pokazuję trzy tusze do rzęs, które mam aktualnie na
stanie. Najbardziej podpasował mi Max
Factor 2000 Calorie
.
Mam wersję z zakrzywioną szczoteczką, ale chętnie wypróbuję też
klasyczną. Zdecydowanie wolę takie szczoteczki od silikonowych,
dlatego też może L’Oreal False Lash Wings nie przypadł mi do gustu
na tyle, abym chciała kupic go ponownie. Popularny yusz Lovely
„Pump Up”
jest
całkiem fajny, ale za szybko zasycha w opakowaniu, a Max
Factor
daje lepszy
efekt.
Jaki
jest Wasz ulubiony tusz do rzęs?
Uwielbiam
kolorowe tusze, jednak większości praktycznie nie widać na moich
ciemnych rzesach albo są masakrycznie drogie. Dlatego jestem
zachwycona Essence Colour Flash! Dają piękny, wyraźny kolor, a do
tego są tanie 🙂 Nie brakuje im niestety wad – stopniowo znikają
w ciągu dnia, czasem zostawiając kolorowy cień pod okiem. Nie dają
też efektu super podkreślenia, więc przy delikatnych rzęsach mogą
wymagać bazy. Niemniej jednak lubię je i polecam.
Lubicie
kolorowe rzęsy? Próbowałyście tuszy Essence czy może macie
jakieś inne hity?
Do
zdjęć załapał się też żel do stylizacji brwi Wibo. Ładnie
układa włoski i lekko je zabawia, choć do mocniejszego makijażu i
tak wspomagam się cieniem (wybieram „Bark” z palety Sleek Au
Naturel). Żel nie jest super mocny, nie wytrzymuje u mnie całego
dnia, ale i tak chętnie go na co dzień używam.
A
jak Wy podkreślacie brwi?
Odsyłam
Was na bloga Hexxany, organizatorki zabawy „Kosmetyczne skarby”,
skąd łatwo traficie na posty innych dziewczyn, polecam! [klik] Ja
na ich podstawie kupiłam sobie nowe, fantastyczne pędzle do
makijażu 😀