Jeny, ale się jaram! Mam go dopiero dwa dni, nawet nie
zrobiłam jeszcze żadnych sensownych zdjęć, tylko cykam fociszki naokoło, ale
jak na razie jestem super zadowolona. Choć strasznie długo kombinowałam co
wybrać i nie mogłam się zdecydować. Dzisiaj przedstawiam mój wybór i wrzucam
parę fotek – będą koty!

Jak dotąd miałam model Canon Powershot A610. To bardzo dobry
kompakt, ale to że był świetny wiele lat temu, to nie oznacza, że wciąż będzie
super. Już się zestarzał i pod paroma względami zaczynał mnie męczyć.
Tyle lat miałam Canona i byłam z niego bardzo zadowolona,
dlatego też uparłam się, żeby następny aparat również był tej marki. Wiem, że
strasznie się tym ograniczam i trochę wstyd tak myśleć. Ale z drugiej strony
„lepsze jest wrogiem dobrego” i skoro to rozwiązanie się u mnie doskonale
sprawdziło, to czemu na siłę mam szukać czegoś fajniejszego? Być może znalazł
by się aparat innej firmy bardziej godny uwagi, ale to w końcu nie chodzi o to,
żeby znaleźć obiektywnie najlepszy, tylko taki który wpasowuje się w mój
subiektywny gust i spełnia moje potrzeby. Dlatego jest Canon i już.
Mój tata ma z Canonami podobnie i gdy niedawno kupował
sobie aparat wybrał coś z tej stajni. Poza tym do końca miesiąca trwa
atrakcyjna promocja „Canon Cashbck”. Zakupił Powershot SX50 HS z 50x zoomem.
Strasznie się podjarałam, gdy go zobaczyłam, w końcu każdy nowy aparat jest lepszy
od mojego starego, no i zoom jest imponujący 😉 Tata mnie namawiał, abym
również zdecydowała się na ten model, ale po pierwszych testach byłam ogromnie
rozczarowana. Jakość zdjęć mnie nie zadowalała, a do tego obiektyw był
zdecydowanie za ciemny. Taka cena za super zoom.

 
Szukałam zatem dalej. Zależało mi na jasnym obiektywie,
dobrym makro (wiadomo – fotki paznokci ;)) i uchylnym wyświetlaczu. Uznałam, że
zoom 12-16 byłby odpowiedni i bardzo się zdziwiłam, że wśród kompaktów tej
klasy znajdę albo super zoomy albo takie z powiększeniem 4-5x. To 30-50x to dla
mnie niepotrzebne i za dużo, dlatego postanowiłam skupić się na istotniejszych
dla mnie parametrach. Niestety w zadanym przedziale cenowym musiałam iść na
kompromis i z czegoś zrezygnować, padło na wychylany wyświetlacz, czego już
teraz strasznie mi brakuje, bo to niesamowicie przydatny gadżet i bardzo się do
niego przyzwyczaiłam, ale co zrobić. Ale jasne, dobre jakości zdjęcia w trybie
makro są! A zoom 5x mi w sumie wystarczy.
Wybrałam Canon Powershot G16. Już pierwsze testowe fotki
w sklepie pokazały, jak dobrze sobie radzi ze słabym oświetleniem w porównaniu
z moim poprzednim sprzętem. Może wreszcie będę mogła jakieś sensowne swatche
lakierów pokazywać, a nie tylko zdobienia? 🙂 Jak na razie jestem bardzo
zadowolona, choć pamiętajcie, że to tylko pierwsze wrażenia, bo aparat mam od
niedawna.

 

Kilka fociszek z pierwszego dnia zabawy 🙂
Moje miejsce pracy, wyjątkowo nawet posprzątałam. Przy
okazji nawet cyknęłam sobie kilka selfie, bo jest beka z automatycznego
rozpoznawania twarzy, ale trochę się wstydzę pokazać. To, że na co dzień jestem
bez makijażu i rozczochrana to jeszcze ujdzie, ale głupio mi, że mam takie
niezadbane brwi, a wszystkie blogerki piszą, jakie to ważne i mają takie jak z
okładki, no. I trochę stres, bo jeszcze swojego zdjęcia tu nie wrzucałam. Ale
idę za dwa tygodnie na brwi i dramatyczne cięcie włosów, to może coś pokażę 😉
Uwaga spoiler! Notka do tego zdobienia już napisana,
miała się pojawić dzisiaj, ale została wypchnięta przez aparat. Czekajcie do
jutra 🙂 Zdjęcie robione późnym wieczorem, w trzęsącym pociągu, gdy już
zmierzchało, ale jeszcze nie włączyli oświetlenia. Kurczę, moim poprzednim
aparatem nie dałabym rady!
Moje koty. Czasem niewygodnie im się je z jednej miski,
dlatego wyciągają kawałki żarcia łapką i wkładają sobie do pyszczka. Uroczo to
wygląda 🙂
  

Małe koteczki! Gdy robiłam te zdjęcia miały jedną dobę,
teraz mają dwa dni. Wybaczcie straszny szum i niską jakość, ale kotki są głęboko schowane, żeby
kocia mama czuła się bezpiecznie i było ciemno, a nie chciałam trzaskać jej
fleszem po oczach. 

 
Takie tam kwiatki. Makro daje radę 🙂
  

Ale za rok-dwa i tak kupuję lustrzankę! Oczywiście Canona
🙂
 
Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam taki nie-lakierowy post. Na osłodę wrzuciłam koty 🙂 A jutro pokażę zdobienie na projekt „Kwiaty” 🙂