Jest
niedziela, musi być ciasto. Lisi tydzień zobowiązuje do wybrania
takiej a nie innej foremki. Wyszło hmm.. wesoło. Idealnie na mema „expectations vs. reality”. Fajnie jest
bawić się w blogerkę kulinarną!

Dzielnie
trwam na diecie bezglutenowej, już się właściwie do niej
przyzwyczaiłam. Pieczenie wychodzi mi różnie, a mój Narzeczony
żartuje sobie, że moje bułeczki są upośledzone. Mimo wszystko
nie poddaję się i eksperymentuję. Miałam nadzieję, że dam Wam
sprawdzony przepis na bezglutenowe ciasteczka, ale chyba jednak nie
tym razem. Smakują całkiem nieźle, ale to nie było trudne – już
samo to, że są słodkie pomaga. Jednak są zbyt kruche i cięzko
się je rozwałkowuje i wycina, w rezultacie większość lisków nie
ma ręki ani nogi. Bezgłowe i z utrąconym ogonem też się trafiły.
Całe szczeście uchowałam aż cztery do zdjęć. Jak nic muszę
dalej szukać idealnego
połączenia
składników na ciasteczka. W końcu foremki-dinozaury czekają!
Do
posłodzenia wykorzystałam syrop daktylowy, dlatego ciasteczka są
takie ciemne. A jak dzięki temu pachną!
W
ruch poszła foremka-lisek z leśnego zestawu z Ikei – pokazywałam
je w poście z lisimi akcesoriami.

Gdy
jeszcze robiłam glutenowe ciastka, to korzystałam z przepisu zbloga Just My Delicious – polecam, wychodziły fenomenalnie.
Zajrzyjcie też koniecznie na stronę Polish Cookies – tam dopiero
zobaczycie, jak wygląda porządne lukrowanie i zdobienie wypieków!
Ja chyba jednak zostanę przy zdobieniu paznokci, urocze ciasteczka
to nie jest to, co idzie mi najlepiej.
Pieczecie
ciasto na niedzielę? 

Jeśli chcecie więcej wiedzieć co gotuje, czym się objadam i ogólnie – co robię, to polubcie mnie na facebooku. Jeśli podobał Wam się ten post i chcecie więcej – kliknijcie mnie na bloglovin!