Już
dwa tygodnie odkąd pojawił się ostatni wpis na blogu, to
zdecydowanie zbyt długa przerwa, wstyd, wstyd i smutek. A to
wszystko przez paskudne wirusy, długo się im opierałam, ale nie
odpuszczały i musiałam zaliczyć swoje jesienne chorowanie. Całe
szczeście już się czuję ok, ale zaległości i obowiązki mnie
miażdżą. Dla odpoczynku pobawię się z Wami w blogerkę
kulinarną, ot tak jednorazowo i pokażę Wam przepis na jedną z
moich ulubionych zup, idealną na chłód i słotę za oknem oraz na
brak czasu na pracochłonne gotowanie.
Moi
drodzy, przedstawiam Wam przepis na ribolitę! Gęstą, mocno
warzywną i super smaczną włoską zupę, prosto z Toskanii!

Składniki:
oliwa
z oliwek
2-3
ząbki czosnku
1
większa cebula
3
marchewki
2
łodygi selera naciowego
1
papryczka chilli
1
kapusta włoska
1-2
ziemniaki
2
puszki pomidorów
2
puszki białej fasoli
pół
bohenka chleba razowego
1. Podsmaż
na oliwie z oliwek pokrojoną marchewkę, seler naciowy i papryczkę
chilli. Pod koniec dodaj czosnek.
2. Dodaj
poszatkowaną kapustę oraz obrane i pokrojone ziemniaki (ja z nich
zrezygnowałam). Zalej wodą i gotuj do miękkości (orientacyjnie
45-60 minut).
3. Dodaj
pomidory, fasolkę i pokruszony na kawałki czerstwy chleb (ja
dodałam 1/3 bohenka bezglutenowego, razowego chleba). Gotuj dalej,
kolejną godzinę. Ja korzystam z szybkowaru, dzięki czemu czas
gotowania się skraca – wystarczyło dwa razy po 30 minut.
4. Dopraw
solą według własnych preferencji. Podaj gorącą, polaną oliwą i
posypaną natką pietruszki.
Ribollita
jest jak bigos – najlepiej smakuje odgrzewana na nowo. Może nie wygląda zachwycająco, ale uwierzcie mi, jest obłędnie pyszna i gdy tylko ją ugotuję to objadam się nią bez umiaru! Idealna na sezon jesienno-zimowy. Smacznego 🙂 
A
na powyższym zdjęciu, tak, tak, to gaj oliwny pod śniegiem. We Włoszech
byłam tylko raz i akurat trafiłam na zimę stulecia. Niby pech, bo
zimno, ale takie widoki to coś wyjątkowego i zapierającego dech w
piersiach! A gorąca ribollita i kieliszek limoncello wyśmienicie
rozgrzewają 🙂 Fota pstryktnięta w okolicach Cortony, jeżeli
oglądaliście „Pod słońcem Toskanii” (polecam!), to być może
kojarzycie te pejzaże.
A jakie są Wasze ulubione zupy? 
Jeśli chcecie więcej wiedzieć co gotuję, gdzie jeżdżę i ogólnie co robię, to polubcie mnie na facebooku. Jeśli podobał Wam się ten post i chcecie więcej – kliknijcie mnie na bloglovin!