Już po walentynkach, jutro ostatni dzień karnawału, coraz mniej jest studniówek, a ja tu wyskakuję z brokatowym zdobieniem paznokci. Ale czy błyszczeć można tylko w karnawale?

Po
pierwsze – błysk.
Brokatowych
lakierów jest tak dużo, że aż trudno się zdecydować którym
pomalować paznokcie. Jednak ja na szczególne okazje mam swoich
ulubieńców – najchętniej sięgam po duet „Rio
de balango” od Colour Alike
.
Złoto-czerwony „Oto
El Złoto”
i
srebrno-fioletowy „Los
diamentos”
z
holograficzno-tęczowymi błyskami praktycznie „robią” całą
stylizację. Z tymi lakierami nie ma czegoś takiego jak umiar, jest
tylko przepych i bogactwo. Najpiękniej wyglądają razem.
Jak?
Na paznokcie
pomalowane bezbarwną odżywką nakładam pierwszy lakier brokatowy –
w pewnej odległości od skórek. Drugą warstwę brokatu nakładam
wyżej, na same końce paznokcia. Dzięki temu uzyskuję efekt
modnego gradientu.
Po
drugie – kwiaty.
Ponadczasowe
i kobiece. Eleganckie, czarne róże. Pasują do wszystkiego, dodają
uroku, zachwycają. Bo która kobieta nie lubi kwiatów?
Jak?
Można naklejać kwiatowe aplikacje, malować je ręcznie lub
stemplować. Ja zdecydowałam się na ostatnią opcję. Wybrałam
płytkę MoYou London Mother Nature z wzorem pnących się róży.
PS. Czarny lakier La Femme lepiej nadaje się do stemplowania niż Golden Rose Rich Color 035, polecam. 
Mała
czarna + takie paznokcie = już nic więcej nie trzeba robić.
Jakie macie propozycje na zdobienie godne wielkiego balu?
Jeśli chcesz więcej wiedzieć jak maluję paznokcie, co mnie interesuje i ogólnie – co robię, to polub mnie na facebooku i zaobserwuj na instagramie. Jeśli podobał Ci się ten post i chcesz więcej – kliknijcie mnie na bloglovin! Możesz też skorzystać z ikonek poniżej i udostępnić tego posta swoim znajomym, będę wdzięczna. 
Dzięki, że jesteś ze mną!
theCieniu