Jestem maniakalnym fanem „Wiedźmina”, zresztą pokazywałam
już na blogu moje zdobienie paznokci z okazji premiery trzeciej części gry. Wiadomość
o gdańskiej wystawie „Wiedźmin w popkulturze” zadziałała na mnie elektryzująco,
nie mogłam się tego wydarzenia doczekać!

Świetne zapowiedzi na Facebooku, piękna lokalizacja w Muzeum Archeologicznym przy ul. Mariackiej, a nocna
pora i wąskie uliczki gdańskiego Głównego Miasta nadają klimatu. Moja
ekscytacja sięga zenitu! Schodzę krętymi schodami do muzealnej piwnicy, wchodzę
do sali, w której znajduje się wystawa. Na usta cisną mi się słowa „o kurde”!
Bynajmniej nie są to słowa zachwytu. Malutka salka, bez
dokładnego przyglądania się obejście całości zajęłoby trzy minuty Z czytaniem
załączonych informacji tylko odrobinę dłużej. W sumie mogłam była się tego
spodziewać, na wystawie zgromadzono rzeczywiście wszystko co tylko powstało na
temat Wiedźmina, a nie ma tego aż tak dużo, jak by się mogło wydawać. Mimo wszystko jestem rozczarowana, zresztą tak się składa,
że sporą część rzeczy z wystawy mam w domu (na Instagramie @theCieniu moja półka z książkami:)). Pozostałą część w większości już
widziałam, nawet fanarty kojarzyłam wcześniej.  
Ekrany wyświetlające filmiki z gier i sceny z polskiego
serialu, gra planszowa i karciana, edycje kolekcjonerskie gier CD Project,
fragmenty ilustracji z komiksów, pierwsze wydanie „Wiedźmina”. Pięknie, ale to
wszystko mam lub widziałam. Prezentacja kostiumów z serialu to bardzo fajny
pomysł, ale niestety zabrakło im szerszego opisu. Rzeźba walczącego Geralta
może robić wrażenie, ale jak dla mnie to szału nie ma (ja pierniczę, ale jestem
zblazowana).
Najciekawsze dla mnie były okładki z książek z różnych
krajów, kto by pomyślał, że „Wiedźmin” doczekał się tylu interesujących wydań. Szkoda,
że tak fajna rzecz nie była lepiej przedstawiona – wypełnione styropianem
okładki powieszono na sznurku pod sufitem, nie wiadomo, czy to eksponat czy
dekoracja. Zabrakło mi opisu, choćby daty wydania i kraju, z którego dana
książka pochodzi. Niby można domyśleć się po zagranicznych tytułach i designie
okładki (przy okazji – pięknie widać, jak zmieniała się moda na projektowanie
okładek w fantastyce na przestrzeni lat!), ale jestem rozczarowana, że tak
interesujące materiały zostały potraktowane po macoszemu.
Jest mnóstwo rzeczy, które mogłyby uatrakcyjnić wystawę. Na
początek pomyślałabym o lepszej ekspozycji okładek pochodzących z różnych
książkowych wydań – przydałby się opis, może mapa ilustrująca kiedy i gdzie
wydano „Wiedźmina” i jak notuje się sprzedaż w różnych krajach. A tak w ogóle, dlaczego nie było książki „Opowieści ze świata Wiedźmina”? W tle
puściłabym muzykę, młodsze pokolenie zrażone opiniami o polskim filmie i
serialu może nie kojarzyć fenomenalnej ścieżki dźwiękowej Grzegorza Ciechowskiego,
tego warto posłuchać! Poza tym sama bardzo chętnie wydałabym pieniądze na jakieś pamiątki –
sklepik przy wystawie to świetny pomysł, szkoda, że nikt o tym nie pomyślał.
Jak już jesteśmy przy tematycznych gadżetach – artyści z całego świata
projektują i sprzedają fantastyczne wiedźmińskie medaliony, szkoda, że żaden (poza
tymi od CD Projekt) nie pojawił się na wystawie.
Jeszcze dużo można by zrobić, a niestety nie mogę oprzeć się
wrażeniu, że twórcy wystawy poszli po linii najmniejszego oporu.
Mimo wszystko przyjemnie było zwiedzać tą wystawę, jako
hiper fan nie mogłam nie być zadowolona, bo jara mnie wszystko co ma związek z
Wiedźminem. Ale nie mogę szczerze polecać jej dalej, nie chcę brać
odpowiedzialności za rekomendowanie czegoś tak rozczarowującego. Tym bardziej,
że w mojej ocenie koszt biletów wstępu (15 złotych normalny, 10 zł ulgowy) jest
zupełnie niewspółmierny do tego, co jest oferowane na miejscu. 
Kto szaleje za Wiedźminem tak jak ja? #miłośćnawieki
Poszlibyście na taką wystawę?