temu i nareszcie zebrałam się, żeby ją kupić. Oto kolorowa paleta wypiekanych
cieni BH Cosmetics „Galaxy chic”!
wszystkich polskich sklepów internetowych. Przez parę lat oglądałam jej
zdjęcia, wrzucałam do wirtualnego koszyka, po czym zamykałam stronę, bo trochę
żałowałam tych 100 zł za kolejną paletę cieni. Ale jaki był dramat, gdy
odkryłam, że nigdzie jej nie ma! Jak żałowałam, że nie zebrałam się wcześniej
za zakupy! W przypływie impulsu zajrzałam na amerykańską stronę BH Cosmetics. I
nie dość, że paleta cieni była tam dostępna, to jeszcze akurat trwały różne
świąteczne promocje i zapłaciłam ok. 60 złotych, wliczając już w tej kwocie przesyłkę
ze Stanów. Wyszło mi sporo taniej, niż w polskim sklepie, więc cieszę się, że
tak fajnie mi się udało. Co prawda na paczkę czekałam ponad miesiąc, ale
cierpliwość się opłaciła, bo ta paleta jest cudna, cudna, a ja nie musiałam
założyć „karnej tiary za przepierdalanie pieniędzy na głupoty” 😀
Paleta jest dużo większa niż się spodziewałam. Dla porównania macie standardową paletę Sleek i-Divine. |
Design opakowania bardziej mi się podoba w sumie, zmiana na plus. Szkoda tylko,
że na zdjęciach swatchy u innych „Saturn” i „Sun” są jaśniejsze i bardziej
złote, a u mnie takie raczej beżowe, mniej w moim guście.
pozytywnie i kreatywnie. Kosmiczne inspiracje, wygląd cieni i opakowania
szalenie mi się podobają. No bo kurczę, okrągłe i wypukłe cienie niczym planety,
do tego z klimatycznymi nazwami, toż to fantastyczne!
uwagę makijażem oka i używają intensywnych kolorów. Owszem, w zestawie są
śliczne brązy oraz złoto-brzoskwiniowe beże, ale najbardziej szałowe są
niebieskości, fiolety oraz pomarańcz i koral. Ja tam lubię takie rzeczy, także
na co dzień!
Kolory są bardzo intensywne i zdecydowane, do tego przepięknie połyskują!
Cienie nie są do końca metaliczne, raczej brokatowe, ale w taki śliczny sposób,
bo błyszczące drobinki są bardzo drobne. Marmurkowa powierzchnia cieni dodaje
kolorom wielowymiarowości, ale także te gładkie i jednolite są wyjątkowe i mają
w sobie to coś. Całość wygląda uroczo i zachwycająco!
zachwycają pigmentacją! Gdy mazałam palcem po mojej super suchej skórze ręki kolory
wyszły fajnie, choć bez szału. Ale nakładane na nawilżoną skórę (no dobra,
przetartą płynem micelarnym;)) lub bezpośrednio na powiece na bazę, korektor
lub jasny, bazowy cień (także taki sypki i mineralny) cienie dają czadu! Kolor
jest mocny, zdecydowany, wyraźny i obłędnie opalizuje.
Sun – w sumie taki tam beżowy. Smuteczek, bo liczyłam na złoto.
Saturn – śliczny rose gold, z lekko brzoskwiniowymi tonami. Taki w sumie dość uniwersalny i bezpieczny kolor. Śliczniutki.
Venus – super intensywna pomarańcza z efektem wow. Wow! Dla mnie hit!
Jupiter – koralowy czerwony, bardzo interesujący i moim zdaniem wyjątkowy odcień. I ten połysk, trochę jakby malonowy! Piękny! Szkoda, że mój aparat nie jest w stanie tego złapać.
Prometheus i Aphrodite to takie ciepłe malinowe burgundy (rany, ja to wymiatam jeśli chodzi o opisywanie kolorów). Wydaje mi się, że zdjęcie nie do końca oddało ich odcień i na fotce wyglądają nie tak ciekawie jak w rzeczywistości.
Milky Way – bardzo jasny i super opalizujący pastelowy fiolet. Miks fioletu, różu i ecru daje ciepłą, miłą tonację.
Cosmic – równie błyszczący i uroczy co Milky Way, ale o chłodniejszej tonacji. Oba błyszczą jak szalone!
Meteor – chłodny ecru z niebiesko-zielonymi tonami.
Comet – śliczny, śliczny miętowy, bardzo jasny i chłodny.
Earth – liczyłam w sumie na zieloną ziemię, ale ten niebieski też jest całkiem ładny. Dzięki tej marmurkowej strukturze cień daje różny efekt w zależności od tego, z którego miejsca go nabierzemy.
Neptune – umiarkowanie lubię takie kolory, ale jestem pewna, że Neptune będzie się podobał wielu osobom. Piękny, metaliczny niebieski. Dodałam go w zewnętrzy kącik do Earth i Comet – fajnie wtedy wygląda.
Electra – bardzo jasny, mroźny niebieski.
Mercury – chłodny i dość jasny, opalizujący brąz.
Mars – ciepły brąz.
Asteroid – napisałabym, że to taki neutralny brąz, ale ten dodatek niebieskiego sprawia, że powstaje z tego wyjątkowy i wielowymiarowy miks. Śliczny.
Moon – jest niesamowity, bo niby zwykły szarobury, ale pokazuje mnóstwo srebrnego połysku, piękne to wygląda.
Pluto – ciemniejszy szarobury, po nałożeniu połyskuje pięknym, zgaszonym fioletem. Niesamowity i niepowtarzalny cień!
więc na porządną recenzję potrzebuję jeszcze sporo czasu. Pierwsze wrażenie –
fantastyczna pigmentacja, dobrze się nakładają palcem i pacynką, mają super
połysk i nieźle się trzymają w ciągu dnia. No i te boskie kolory i fantastyczne opakowanie!