Pisałam sobie wczoraj wieczorem wpis o mojej pielęgnacji dłoni i
paznokci, ale połowa tekstu dotyczyła masła shea od Indigo, dlatego
postanowiłam rozbić to na dwa posty. Dzisiaj mam dla Was wyczerpującą recenzję
wspomnianego kosmetyku, a kompleksowo moją strategię pielęgnacyjną opiszę w
kolejnym artykule w najbliższym czasie.

CZYSTE MASŁO SHEA 
Wmasowuję masło shea w paznokcie już od dosyć dawna i
dzięki temu skórki i pazurki wyglądają super. Przez długi czas kupowałam czyste
100% masło shea (fotka poniżej, kto jeszcze pamięta stary layout bloga z
bakteriami?;)) i sprawdzało się naprawdę super. Może nie dało rady na rozdwajanie się paznokci, ale wspomagało moją wysuszoną skórę. Takie czyste masło shea ma
miły, jakby lekko orzechowy zapach, rozpuszcza się pod wpływem ciepła dłoni i
bardzo skutecznie odżywia i natłuszcza skórę. Minus jest taki, że skubane zanim
się rozpuści jest twarde i upierdliwe, nie ma najprzyjemniejszej konsystencji.
Gorsze jest chyba tylko czyste masło kakaowe. Masło shea ze zdjęcia poniżej jest
ze sklepu eFiore, ma zaledwie 50 g, ale do smarowania samych paznokci to i tak
strasznie dużo, bo jest szalenie wydajne. Część zawsze zużywałam do ciała, żeby
się nie zmarnowało z powodu zbliżającej się daty utraty ważności.

Wcześniej używałam twardego, czystego masła shea i masła kakaowego. Działa super, ale jednak wolę masło Indigo.
PS. Kto jeszcze pamięta stary layout bloga z bakteriami? 😀
Jednak odkąd dostałam na konferencji Meet Beauty masło
shea Indigo totalnie przepadłam i już nie chcę używam żadnego innego! To mój
absolutny hit!
Żeby nie było – kosmetyk Indigo to nie jest 100% masło
shea. Jednak dla mnie to ogromna zaleta, ponieważ dzięki dodatkom masło Indigo
ma dużo przyjemniejszą konsystencję, nie jest takie twarde i zbite, łatwiej się
rozprowadza i w ogóle, same ochy i achy z mojej strony!


SKŁAD
Wkleję skład, bo ciężko znaleźć:
Masło Shea Indigo Pop Sugar INCI: Butospemum parkii (shea) butter, cocos nucifera (coconut) oil, prunus
amigdalus dulcius oil, sweet almond oil, cera alba, parfum, argania spinosa
kernel oil, tocopheryl acetate, alpha isomethylionone, benzyl salicylate,
benzyl alcohol, limonene, linalool, citronellol, coumarin, …, geraniol, …, ci47005 ???
Przepraszam za dziury w składzie i ewentualne błędy, ale
strasznie ciężko mi było odczytać literki z etykiety, część już się wytarła. 
W każdym razie tłumacząc skład na polski: masło shea, olej kokosowy, olej migdałowy,
olej ze słodkich migdałów, wosk pszczeli, kompozycja zapachowa, olejek
arganowy, witamina E oraz cały zestaw przeróżnych dodatków.
Jak ktoś chce być bardzo eko-bio-organic to te dodatki
mogą przeszkadzać i zniechęcać. Dla mnie jednak nie stanowią one tak dużego
problemu, nie trzymam się aż tak rygorystycznie naturalnych kosmetyków i cieszę
się przede wszystkim, że nie ma parafiny, za to jest mnóstwo miłych olei roślinnych.
TRWAŁOŚĆ
Te dodatki na końcu składu sprawiają, że masło shea Indigo
jest ważne 24 miesiące od otwarcia, a to naprawdę bardzo długo. Dla mnie plus, bo
wcześniej resztki starego masła shea wyrzucałam, a tu wiem, że nic się nie
zmarnuje. Jedno opakowanie właściwie wystarczyło mi na 10 miesięcy, dzisiaj
pojechałam drugie. W mojej ocenie ten kosmetyk jest szalenie wydajny, bo używam
go praktycznie codziennie nie tylko na dłonie, ale czasem także na twarz,
dekolt czy rzadziej na włosy. Swój słoiczek zabieram na wyjazdy, noszę w
plecaku, zimą używam zamiast kremu do rąk i często „częstuję” koleżanki. A
jeszcze w sumie trochę mi zostało.
Taka ilość wystarczy do porządnego nasmarowania obu dłoni. Teraz już doskrobałam się do dna słoiczka, ale zajęło mi to ponad pół roku. 
ZAPACH
Dodatków zapachowych w składzie jest sporo, ale dzięki temu
masło shea Indigo naprawdę ładnie i intensywnie pachnie. Co tu jednak dużo pisać, zapach
to wyjątkowo rzecz gustu, każdy ma inne upodobania. Ja sama na przykład nie
przepadam za zapachami kremów do rąk Indigo i narzekam, że są zbyt intensywnie.
Ale „Susnet Beach” i „Aurora” pachną dla mojego nosa cudnie cudnie! Smuteczek,
że akurat dla tych dwóch wariantów nie ma w postaci kremu do rąk, są tylko masła shea. Z
kolei moja mama dostała ode mnie „Indigolicious”, która jest spoko, ma miły,
lekko waniliowy zapach. Dla mnie zapach jest fajny, ale bez szału, za to moja mama jest zachwycona. No co za wybredny typ ze mnie 😀 
Tak teraz wyglądają moje paznokcie. Wciąż są pofarbowane od tradycyjnych lakierów i mają resztki hybrydy (ale nie przejmuję się tym;)). Co jest istotne – nie mam żadnych, żadnych rozdwojeń! Paznokcie są elastyczne i twarde, coraz rzadziej się łamią, a wcześniej miałam z nimi problemy. Teraz nawet mogę sobie kwadraty nosić i „rogi” są całe. Skórki też dobrze wyglądają, tutaj są przed manicurem, nic ich nie wycinam ani nie traktuję frezarką, tylko odsuwam raz w tygodniu, a i tak jest dobrze i to mimo pracy w laboratorium, mrozu i codziennego zmywania. 
DZIAŁANIE
Tak piszę i piszę, ale nie napisałam o działaniu, a to
przecież najważniejsze. A zatem donoszę, że masło shea Indigo działa super.
Przechodząc do konkretów – bardzo intensywnie i skutecznie natłuszcza.
Obserwuję, że po jego zastosowaniu moja skóra jest miła w dotyku, miękka i
odżywiona. Paznokcie i skórki wokół nich są w doskonałym stanie. Nakładam masło w
niewielkiej ilości na całe dłonie na noc, ale także w ciągu dnia – skutecznie wtedy
chroni skórę dłoni przed mrozem oraz wysuszającym działaniem wody. Wystarczy do
tego użyć niewielkiej ilości, która dobrze się rozprowadza i dość szybko
wchłania. Masło shea Indigo pomogło mi też opanować rozdwajanie się paznokci. Właściwie już nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam problemy z łuszczącymi się końcówkami paznokci, odkąd używam tego masła nic takiego się nie dzieje. A przez parę lat z tym walczyłam, co mi się udało poprawić kondycję pazurków to po jakimś czasie rozdwajały się na nowo. 
Sporadycznie nakładam też odrobinę masła shea na twarz (głównie
policzki, poza strefą T), pięty, łokcie, czy końcówki włosów. To tak uniwersalny
kosmetyk, że idealnie się sprawdzi na różnego rodzaju wyjazdach.
MANICURE MASŁEM SHEA
Firma Indigo opracowała „manicure shea”, w którym ich
masło shea jest wierane pilniczkiem-polerką w paznokcie (instrukcja w ichfilmiku na YouTube). Nie jest to specjalnie oryginalny sposób, bo sama używam
masła shea do olejowania paznokci od dawna. Ale przyznaję, że ograniczam się
tylko do wmasowywania, nie wcieram masełka polerką. Choćby dlatego, że co
prawda paznokcie po takim zabiegu są super odżywione i w ogóle, to jednak
pozostają przez kilka dni na tyle tłuste, że nie da się ich pomalować lakierem, a dla
mnie to dramat 😛 Dlatego wystarczy mi takie zwyczajne wmasowywanie masła shea
palcem 😉
Mój zestaw kosmetyków na ostatni wyjazd wakacyjny. Masło shea obowiązkowo, świetnie się sprawdziło 😀 
PODSUMOWUJĄC MOJĄ
OPINIĘ O MAŚLE SHEA INDIGO
– 75 ml masła w cenie ok. 35 złotych,
– do kupienia w sklepie internetowym Indigo lub u
dystrybutorów
– szalenie wydajne
– wielorakie zastosowanie, nie tylko do paznokci i dłoni
– mieszanka wartościowych olejów roślinnych, nie tylko
masło shea
– ważne 24 miesiące od otwarcia
– intensywnie pachnie, różne wersje zapachowe
– skutecznie natłuszcza i odżywia skórę
– szybko się wchłania
– bardzo dobry wpływ na paznokcie

Wiem, wiem, zdjęcia moich paznokci nie zachęcają. Długo zastanawiałam się, czy w ogóle je wrzucać. Ostatnio ćwiczę spiłowywanie hybrydy, żeby ograniczyć odmaczanie w acetonie i
zazwyczaj po ściągnięciu lakieru zostają mi straszne nierówności w postaci
resztek bazy, czy nawet resztek koloru na końcówkach. Mi to tam nie przeszkadza, bo to żadne uszkodzenie, a wiem, że
jak poćwiczę to potem będzie ładniej, ale nie da się ukryć, że nie wygląda to
najpiękniej. Musicie mi uwierzyć na słowo – moje paznokcie przestały się
rozdwajać (a wcześniej była z tym masakra) i są bardziej elastyczne i mocne.
Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące pielęgnacji
paznokci to dajcie znać w komentarzach, abym mogła jeszcze dla Was uzupełnić
przygotowywany przeze mnie artykuł.
Jakie jest Wasze zdanie na temat masła shea? Co jest dla
Was takim filarem pielęgnacji paznokci?