Targi kosmetyczne, szczególnie te z naturalnymi produktami to źródło ogromnych emocji. Tyle ciekawych, świetnych jakościowo i cudownie pachnących produktów w jednym miejscu, można oszaleć z zachwytu! I nieźle popłynąć na kasę zarazem. Niby targi to promocje i atrakcyjne ceny, ale kupowanie kosmetyków w nadmiarze może skończyć się marnowaniem i byciem bardzo nie-ekologicznym, jeżeli naturalny kosmetyk się przeterminuje zanim zostanie zużyty albo przesadzimy z robieniem niepotrzebnych zapasów. Uwielbiam chodzić na targi, bardzo chętnie kupuję naturalne kosmetyki, ale staram się podchodzić do zakupów z głową i wszystko sobie starannie zaplanować i przemyśleć. Dziś opowiem Wam o Ekocudach, pierwszych targach kosmetyków naturalnych w Gdańsku. Oraz zdradzę co mnie kusiło, co kupiłam i czym się kierowałam podczas dokonywania wyborów zakupowych.

JAK WYGLĄDAŁY PIERWSZE EKOCUDA W GAŃSKU? 

Targi odbywały się w Centrum Stocznia Gdańsk – to bardzo ciekawa, industrialna przestrzeń o fantastycznym klimacie. Czasem chodzę tam na koncerty i jeśli chodzi o tego typu wydarzenia to miejsce nadaje się fenomenalnie, ale niestety moim zdaniem na targi nieszczególnie się sprawdziło. Ogromne tłumy i trudności z dostaniem się do niektórych stoisk w sumie aż tak mi nie przeszkadzały – to właściwie fajnie, że takie wydarzenia cieszą się dużym powodzeniem, dzięki temu jest szansa, że będą organizowane częściej, a dostęp do ciekawych kosmetyków naturalnych będzie lepszy. Choć przydałoby się w niektórych alejkach zrobić szersze „korytarze” do przejścia, bo bywało bardzo wąsko. To co mi przeszkadzało najbardziej, to źle dobrane sztuczne oświetlenie – bardzo trudno było w takim świetle ocenić odcienie kosmetyków mineralnych do makijażu. Chciałam obejrzeć sobie na przykład bronzery Lily Lolo albo kolorówkę Lavera, ale naprawdę trudno było zobaczyć, jaki jest rzeczywisty odcień danego kosmetyku, szkoda. Na niektórych stanowiskach makijażowych zadbano o dodatkowe oświetlenie, ale to wciąż nie było idealne.
Targów nie odwiedziłam z myślą o konkretnych zakupach – teraz priorytetem jest dla mnie remont mieszkania, dlatego każdą złotóweczkę staram się odłożyć na dom. Ale zależało mi, żeby zapoznać się z ofertą różnych firm kosmetycznych i na żywo sprawdzić najbardziej interesujące mnie produkty, żeby za jakiś czas zamówić je przez internet. Dlatego to miło, że wstęp na targi był darmowy. Wiem, że niektóre firmy na targach oferowały atrakcyjne zniżki i promocje – ale nie wiem, czy wszystkie, po prostu nieszczególnie się tym nie interesowałam i nie pytałam ani nie porównywałam cen. Na pewno można było zaoszczędzić na koszcie wysyłki przy kosmetykach niedostępnych stacjonarnie i sprawdzić na żywo kolory czy zapachy tych produktów.

 

Jestem fanką YOPE! Bardzo spodobał mi się zapach „Geranium” żelu pod prysznic ♥

 

Świeca zapachowa marki Hagi. Aż zrobiłam zdjęcie, żeby zapamiętać i dodać na wishlistę, tak mi się ten zapach spodobał 🙂

TARGI KOSMETYKÓW NATURALNYCH – CO CIEKAWEGO WYPATRZYŁAM?  

Najbardziej oblegane były stoiska najpopularniejszych polskich marek kosmetyków naturalnych, czyli Vianek, Sylveco i Biolaven oraz Yope. Nie wiem, czy oferowali jakieś atrakcyjne zniżki, ponieważ nie planowałam tam zakupów. To marki dostępne w wielu sklepach stacjonarnych, których produkty już znam i kupuję je regularnie. Uznałam, że jak będę czegoś potrzebować, to poczekam na promocję w Hebe lub Drogerii Natura i wtedy zrobię zakupy, a na targach skupię się na produktach dostępnych tylko przez Internet. Ostatnio praktycznie co tydzień jest gdzieś jakaś promocja na kosmetyki tych wiodących marek, dlatego nie jestem pewna, czy jest sens kupować je na targach. A piszę to mimo tego, że jestem fanką tych firm i od dłuższego czasu regularnie kupuję ich produkty – po prostu kupuję je w popularnych drogeriach, gdy są obniżki, a na targach szukam trudno dostępnych nowości. Ale powąchałam sobie tester żelu pod prysznic YOPE – zapach „Geranium” jest boski, na pewno za jakiś czas wypróbuję! Podoba mi się też wariant z rozmarynem, naprawę przyjemny i interesujący.

Na targach można też było kupić świece zapachowe – uwielbiam takie rzeczy! O mało co nie złamałam danej sobie obietnicy o powstrzymaniu się od dalszych zakupów i nie kupiłam świecy marki Hagi. Zapach „zimowy las” mnie zachwycił. Ale Bogusia mnie wsparła i pomogła opanować pokusę oraz obiecała, że zrobi recenzję świecy Hagi, żebym mogła za jakiś czas sprawdzić czy warto wydać na nią pieniądze i kupić, gdy ogarnę wydatki na remont i urządzanie mieszkania. Dzięki Bogusiu, czekam na Twoją opinię!
A te świece kuszą mnie naprawdę bardzo, bo zapachy mają takie piękne! Szczególnie wspomniany „Zimowy las” oraz „Orient Express”, który wybrała Bogusia. Normalnie jak testowałam podobne zapachy w woskach Yankee Candle to te leśne trochę trąciły odświeżaczem do kibla, a orientalne zapachy to głównie korzenne przyprawy z goździkami. A tu coś innego, lepszego! Teraz stwierdzam, że zapachy Yankee Candle są takie banalne i płaskie, a Hagi zachwyciło mnie naturalnością i głębią zapachów, wow! Nie wiem co prawda, jak pachną po zapaleniu, ale na razie jestem oczarowana. Równie duże wrażenie zrobiły na mnie sojowe świeczki Selene (tak, to ta firma od materacy) – uwielbiam takie oryginalne, ale naturalne zapachy. Być może skuszę się na jakąś ich świecę?

Długo zastanawiałam się, czy nie zrobić zakupów na stoisku Lily Lolo. Ich podkład matujący to mój ulubiony i właściwie już mi niewiele jego zostało, będę niebawem potrzebować nowy. Bardzo lubię też puder Flawless Matte, który chciałabym kupić. Kusi mnie również róż „Oh la la” – niedawno miałam próbkę i jestem zauroczona tym odcieniem, jest piękny! Jednak rozsądek wygrał, priorytetem jest zmywarka i piekarnik. Wiem, że ta odrobina podkładu mineralnego jaka mi została jeszcze na długo mi wystarczy, mam inny puder do zużycia, a róż może poczekać. Najpierw kupię zmywarkę i odłożę pieniądze na piekarnik, a potem dopiero zrobię zamówienie w Costasy.

Stanowisko Lily Lolo. Tyle rzeczy mnie tu kusi!

 

Jak dotąd nieznana mi marka kosmetyków mineralnych Amila ma w swojej ofercie ciekawy produkt – pokład mineralny z olejem jojoba, idealny do skóry dojrzałej

 

Jak te balsamy do ust i masełka do skórek Fresh&Natural cudownie pachną! I mają bardzo dobry skład 🙂

 

 

Na targach było mnóstwo mydła 😛

 

Niestety tak zrobiłam zdjęcie, że nie wiem jakiej firmy to produkty :((( Ale ten smok jest czaderski!

 

To nie ciasto, to mydło!

 

Cienie do powiek Avril, bardzo mnie zaciekawiły, ale niestety nie było testerów 🙁

 

Kosmetyki Orientana znam i lubię, ale kupuję je w Drogerii natura. Jak dotąd wypróbowałam np. ten krem z kurkumą i bardzo sobie chwalę 🙂

 

Dużym zaskoczeniem były dla mnie świece zapachowe marki Selene – tak, tej od materacy! Pachną bardzo interesująco, może jak mi się uda zajrzę do ich salonu i jakąś kupię 🙂

 

Ja na zakupach! Środkowe zdjęcie podkradłam Basi 😉

CO KUPIŁAM NA TARGACH KOSMETYCZNYCH? BAZA POD CIENIE LAVERA I JEJ CENA 

Sama sobie nałożyłam bana na zakupy – już od dłuższego czasu dzielnie oszczędzam i odkładam pieniądze na zmywarkę i piekarnik! Pozwalam sobie kupić jedynie kosmetyki, które zużyłam i potrzebuję nowego opakowania. Właśnie bazy pod cienie mi brakowało jako jedynej rzeczy ze wszystkiego, czego używam do pielęgnacji czy makijażu. Od dawna miałam ochotę na wypróbowania bazy pod cienie Lavera – zachęciła mnie do tego recenzja My Lovely Fuschia. Wiem, że kosmetyki tej marki można kupić w kilku sklepach EKO w Gdańsku, ale nigdy nie trafiłam na bazę, a szkoda mi było kasy opłatę a przesyłkę i zamawianie przez Internet tylko tej jednej rzeczy. Dlatego ucieszyłam się, że stanowisko Lavera pojawi się na Ekocudach i zaplanowałam zrobienie tam zakupów.
Uprzejma Pani na stoisku dała mi tester do sprawdzenia bazy – kosmetyk miał bardzo przyjemną, zachęcającą konsystencję i tworzył po zaschnięciu lekko lepką warstwę. Skuszona tym miłym pierwszym wrażeniem i fantastycznym naturalnym składem zdecydowałam się na zakup. I tutaj jedna rzecz mnie zastanawia – na targach zapłaciłam za bazę 26,96 zł, a Pani sprzedawczyni nawet dodała komentarz, że to atrakcyjna cena. Jednak online ta baza kosztuje kilkanaście złotych, maksymalnie 22 zł. Więc cena targowa w ogóle nie jest atrakcyjna, chyba że stacjonarnie w EKO sklepach ta baza kosztuje więcej. Sprawdziłam wcześniej ceny w Internecie i miałam świadomość, że płacę za bazę mniej więcej tyle ile za zakup w sieci z przesyłką, więc nie czuję się w żaden sposób oszukana, ale trochę zawiedziona. To tylko pokazuje, że przed udaniem się na jakiekolwiek targi kosmetyczne warto najpierw zrobić sobie listę zakupów i posprawdzać ceny w sieci, żeby mieć porównanie. Ponieważ promocje na targach mogą nie być tak atrakcyjne jak mogłoby się wydawać, a podczas takiego wydarzenia, stojąc na zatłoczonym stoisku trudniej się zastanowić i na chłodno dokonać kalkulacji co się opłaca czy nie. Może powinnam była zwrócić Pani uwagę i zapytać skąd ta różnica w cenie? Ale akurat bazy po cienie naprawdę potrzebowałam, bo już nic takiego nie miałam w domu i miałam dość kombinowania z korektorem, dlatego machnęłam ręką i po prostu kupiłam co chciałam, w końcu nie wiem jakie są ceny Lavery stacjonarnie. Mimo wszystko bazę już dzisiaj wypróbowałam i pierwsze wrażenia są pozytywne, planuję za jakiś czas napisać recenzję.
Jak podchodzicie do zakpów na targach kosmetycznych? Sprawdzacie wcześniej ceny online i robicie listy zakupów? Co Was skusiło najbardziej?

 

Baza po cienie Lavera – dziś zaczęłam testy, recenzja już niedługo!

Na targach byłam z Basią [Basia Blog], Bogusią [Piękno i minimalizm], Izą [Pirelka blog] oraz Justyną [Cosmetics my addiction]. Jeżeli ciekawią Was targi Ekocuda i naturalne kosmetyki, to zachęcam Was do odwiedzenia blogów i social media dziewczyn – na pewno znajdziecie tam więcej relacji z targów. A do tego dziewczyny zrobiły naprawdę ciekawe zakupy, mam nadzieję, że się pochwalą na blogach, bo mnie samą interesują te kosmetyki i będę czekać na ich recenzje.
W ogóle jestem z siebie taka dumna, że wykazałam się ogromną siłą woli i dzielnie nie dałam się zwieść na pokuszenie Ekocudom i kupiłam tylko jedną, wcześniej zaplanowaną rzecz! Ale wygląda na to, że Basia mnie przebiła, bo nie kupiła nic a nic! Za to zrobiła najbardziej wypasioną relację na Instastories – kto oglądał?