Nie jestem fanką kina superbohaterskiego, większość
produkcji sobie odpuszczam, ale gdy zobaczyłam zwiastun „Doctora Strange”
wiedziałam, że chcę iść na to do kina. I jestem oczarowana!

To nie jest szkolna recenzja ani merytoryczna ocena tego filmu, takie artykuły znajdziecie wszędzie. Zamiast tego chciałabym po prostu porozmawiać z Wami o filmie, podzielić się wrażeniami, opinią i moimi wybranymi spostrzeżeniami. Może być trochę spoilerów, ale nic istotnego
NIBY NIJAKO I
WTÓRNIE, A JEDNAK FAJNIE
Fabuła jest wtórna i nijaka – jest sobie koleś, dzieje mu
się jakiś dramat, szukając uzdrowienia trafia do miejsca w którym następuje
jego magiczna przemiana, no i pojawia się czarny charakter który chce zniszczyć
świat. Znacie to, prawda? W ten schemat można wpisać większość pozycji z
gatunku kina superbohaterskiego. Ale też nie dla fabuły je oglądamy, więc
jestem w stanie przymknąć na to oko, o ile inne składowe filmu są na dobrym
poziomie. A tutaj jest naprawdę dobrze. W „Doctorze Strange” efekty specjalne
są bardzo ładne i oryginalne, dialogi nie są takie głupawe jak to zazwyczaj w
tego typu produkcjach bywa, postacie są całkiem spoko, a główny bohater jest naprawdę
interesujący. Całość składa się na historię która jest ekscytująca, zabawna i
wciąga tak, że chce się jeszcze. Wieczór po seansie spędziłam na przeglądaniu
memów i fanartów, żeby choć jeszcze chwilę pobyć w tym magicznym uniwersum, a
dzisiejszy dzień zaczęłam od dwóch szybkich rysunków na rozgrzewkę związanych z
głównymi bohaterami. Jak widzicie, z przyjemnością dałam się oczarować tej
historii.
 
KOCHAM MAGIĘ I
FANTASTYKĘ
To co przykuło moją uwagę od samego początku i
najbardziej mnie w tym filmie zachwyca to elementy magii. Nie mam w sobie
miłości do klasycznych superbohaterów, w przeciwieństwie do amerykanów nie
wychowałam się na komiksach i aż tak mnie te historie nie ekscytują. Dla mnie
kulturową podstawą mojego dzieciństwa jest „Hobbit”, „Świat Dysku”, „Czarnoksiężnik
z Archipelagu” i cała ta magia. Takich filmów nie kręci się zbyt wiele, nic
więc dziwnego, że jestem tak złakniona wszystkiego co fantastyczne na srebrnym
ekranie. A Doctor Strange to widowiskowa magia i bohater, który nabywa swą moc
dzięki wyjątkowej inteligencji i przede wszystkim ucząc się czarów, a nie na
drodze zbiegu okoliczności czy znikąd, co dla mnie pozytywnie wyróżnia tę
produkcję na tle innych filmów Marvela.
SUPERBOHATER,
KTÓREGO MOGĘ PODZIWIAĆ
Zazwyczaj komiksowi bohaterowie nie są w stanie zdobyć
mojego serca. Traktuję ich dość obojętnie i z dystansem. Spoko było się poznać,
ale nie na tyle, żebym chciała inwestować swój czas i rozwijać tą znajomość. Raczej
nie dołączam do fandomu, nawet niespecjalnie mnie interesują ciekawostki z tym
związane. Z doctorem Strange jest inaczej – jest charyzmatyczny, błyskotliwy,
inteligentny, mądry i zabawny. Zupełnie jak mój Mąż hihi, wiec sami widzicie –
nie mogłam się nie zachwycić. No i ma fantastyczny płaszcz, jestem fanką tego
płaszcza!
TA OBSADA!
Trochę się obawiałam, że doctor Strange grany przez Cumberbatcha
to będzie kopia jego Sherlocka. Choć nawet gdyby tak wyszło, to w sumie nie
byłoby źle, prawda? W każdym razie dużo tych bohaterów łączy – ogromne ego,
super inteligencja i charyzma. A Benedict gra tutaj fantastycznie i świetnie
się sprawdza w tej roli, widać też, że dobrze się bawi i odnajduje w świecie
doctora Strange’a. Ogólnie obsada jest świetna, doskonale dobrana i sprawia, że
film ogląda się bardzo przyjemnie.
MIKKELSEN I SŁABY
KAECILIUS
Uwielbiam Mikkelsena, jako Kaecilius wyglądał super (będę
się teraz tak czesać;)), ale tylko wyglądał. To nie jest porywająco zagrana
postać, nie wiem czy dlatego, ze aktorowi się nie chciało, czy też po prostu ze
względu na scenariusz Mikkelsen nie miał za bardzo co grać. Jedynym ratunkiem
dla filmowego Kaeciliusa jest charyzma aktora, który jest tak fantastyczny, że
czego by nie robił, to ja i tak będę się cieszyć i zachwycać. Pomijając jednak
kwestię obsady jest to kolejny beznadziejnie napisany czarny charakter bez
charakteru, sensownych motywów i interesującej historii. Marvel ma zdecydowanie
problemy z projektowaniem ciekawych negatywnych bohaterów. No i jak się
domyślacie Kaecilius na samym końcu zostanie pokonany i już się nie pojawi w
następnych częściach, smuteczek. Dobrze, że mam jeszcze kilka innych filmów z
Mikkelsenem do obejrzenia (Łotr 1!:)).
  

Tak sobie pomyślałam też, że Doctor Strange i ekipa czarodziejów broniąca
świata przez złem z innych wymiarów to trochę jak Sailor Moon i dziewczyny broniące
Ziemi przed atakiem kosmitów. 
To nie jest acydzieło, ale dobrze się bawiłam i z
radością dołączam do fanów „Doctora Strange”. Lubię dobre żarty, kreatywne
pomysły, przygodę i magię oraz charyzmatycznych (i przystojnych!) bohaterów, nie
mogę się doczekać kolejnej części. Całość obu budzi moje zainteresowanie na
tyle mocno, że chętnie przeczytałabym komiksy!
Widać, że jeszcze muszę dużo ćwiczyć rysowanie, ale chyba nie jest źle? Więcej moich obrazków na Instagramie @paulinaweiher 
Widzieliście? Jak Wam się podobało? Lubicie filmy o Superbohaterach?