Zazwyczaj drogeryjne cienie do powiek omijam szerokim
łukiem, jak dotąd mnie rozczarowywały średnią jakością i słabą pigmentacją. I
pewnie dalej bym narzekała, że w Rossmannie nie da się kupić żadnej porządnej
palety cieni, gdyby w moje łapki nie wpadła Rimmel „Magnif’eyes”.
  
Zestawy cieni „Magnif’eyes” są trzy do wyboru:
– ciepła
i złota 001 „Keep Calm and Wear Gold”;
uniwersalna
brązowa 002 „London Nudes Calling”
i tą przedstawiam w tym wpisie;
– chłodna 003 „Grunge Glamour”. 
Paleta wygląda w sumie niepozornie i zwyczajnie. Czarna, niezbyt
duża, plastikowa kasetka. Materiał opakowania wygląda porządnie, zatrzask łatwo
się odtwiera i nie rozlegulowuje się. Część wieczka to przezroczyste okienko,
dodatkowo od środa wklejone jest wąskie lustrko. Dla mnie to lusterko jest za
małe i przez to niewygodne, aby korzystać z niego na co dzień. Ale sprawdziło
się w podróży, gdy nie spakowałam żadnej innej palety. W środku jest
standardowa pacynka do cieni, która dobrze sprawdza się przy nakładaniu
połyskujących cieni na powiekę ruchomą.
  
Cienie mają klasyczne kolory nude, w uniwersalnej
tonacji. Trzy z nich są matowe, reszta ma wykończenie metaliczno-opalizujące.
Odcienie są raczej jasne, najlepiej sprawdzą się w makijażu dziennym, natomiast
na wieczór raczej w wydaniu niezbyt mocnym, ale eleganckim. Cienie są miłe w
dotyku, mają przyjemną konsystencję i w większości zadowalającą pigmentację.
Kolory cieni od lewej:
1. Bardzo jasny, beżowy cień, bardzo słabo
napigmentowany. Na mojej skórze praktycznie w ogóle go nie widać. Plus jest
taki, że jeżeli nałożę go na całą powiekę, to potem kolejne kolory dobrze się blendują.
Świetny do rozcierania innych cieni, ale sam nie daje żadnego koloru.
2. Bardzo jasny brąz, też bardzo słabo napigmentowany.
Tak samo jak wyżej – dobrze się nim rozciera inne cienie, ale koloru
praktycznie nie daje.
3. Metaliczny szampański cień. Kolor petarda! Pięknie
rozświetla, bosko połyskuje! Jest w sumie średnio napigmentowany, ale tafla
połysku jaką daje jest tak intensywna, że nadrabia wszystkie braki.
4. Czekoladowy brąz, w uniwersalnej tonacji – ani ciepły,
ani chłodny. Średnio napigmentowany, ale w sumie w sam raz do szybkiego
makijażu i do rozcierania cieni w załamaniu powieki. Bardzo przydatny cień w
makijażu.
5. Jasny brąz z chłodnawym połyskiem. Średnia pigmentacja,
ale bardzo ładny połysk i odcień. Rewelacyjny do dziennego makijażu.
6. Średni brąz o świetnym, metalicznym połysku. Cień jest
miękki i kremowy, przez co może się trochę osypywać przy nakładaniu. Za
pierwszym razem trochę mi się osypywał, ale opanowałam jego nietypową
konsystencję i potem już się to nie powtórzyło. Obłędnie wygląda na mokro, np.
z Duraline.
7. Rudy brąz, błyszczący, przeciętnie napigmentowany.
Wyjątkowy, przepiękny kolor. Sprawia wrażenie, jakby ten połysk miał różowawą
poświatę, co daje niesamowity efekt i nadaje głębi. Bardzo dobrze wygląda na
mokro.
8. Bardzo ciemny brąz, prawie czarny, z różowawymi
drobinkami. Kolor jest matowy, ale drobinki nadają mu połysku. Średnio
napigmentowany. Rewelacyjnie się blenduje, dobry do jasnego smokey eyes na
dzień.
Zobaczcie ten połysk! *.* Zdjęcie w świetle naturalnym, w pochmurny dzień
Cienie nie mają jakiejś powalającej pigmentacji, ale w
sumie w ogóle mi to nie przeszkadza. Kolory są na powiekach dobrze widoczne,
choć raczej jasne i „dzienne”. Bardzo rozczarowały mnie jedynie te dwa
najjaśniejsze, matowe cienie, bo w ogóle ich nie widać.
Za to metaliczne cienie są piękne, wyglądają bardzo
efektowie na ruchomej powiece, szczególnie na mokro, ale dobrze też się
rozcierają.
Generalnie wszystkie cienie z tej palety bosko się blendują! Przy czym nie ma
strachu, że zostanie z tego jednolita plama, bo nawet po roztarciu ładnie
widać, jakich kolorów użyłam. Rzeczywiście łatwo „wykonturować” nimi powieki i
zrobić różnorodne makijaże. Zresztą propozycje połączeń kolorystycznych zaprezentowane
z tyłu opakowania są naprawdę spoko.
Cienie nosiłam bez bazy i o dziwo trzymały się bez
problemu cały wieczór. Może lekko zbladły, ale nic się nie rolowało, widać było
ładnie poszczególne kolory. Tak samo w moich lekkich makijażach dziennych, bez bazy dobrze wyglądają cały dzień. Od
kilku tygodni używam tylko tej palety i jestem zachwycona! Naprawdę polecam.
Podsumowując:
– wygodne, solidne plastikowe opakowanie z wąskim
lusterkiem
– uniwersalna tonacja kolorystyczna, cienie nie są ani
zbyt chłodne, ani zbyt ciepłe
– piękne odcienie i bardzo dobrze dobrane, szczególnie
podoba mi się rudawy brąz i szampański
– dwa matowe, jasne cienie mają bardzo słabą pigmentację,
choć są świetne do blendowania
– pozostałe cienie mają zadowalającą, choć przeciętną
pigmentację, dobrze wyglądają na powiece
– metaliczne cienie mają przepiękny połysk, świetnie
wyglądają na mokro
– rewelacyjnie się rozcierają i blendują
– za pierwszym razem mogą się lekko osypywać, ale szybko
przyzwyczaiłam się do nich i potem się to nie powtórzyło
– cienie nawet bez bazy dobrze się trzymają, nie rolują
się ani nie znikają

To rewelacyjna paleta do dziennego makijażu, jestem z
niej bardzo zadowolona. Zastanawiam się, czy też nie kupić drugiej, w złotej
tonacji, tak mi się podoba  🙂