Niedawno przeczytałam książkę „Opowieści ze świata Wiedźmina”.
Chcę Was przed nią przestrzec.
„Opowieści ze świata Wiedźmina” to zbiór opowiadań autorstwa
rosyjskich i ukraińskich pisarzy, nawiązujących do świata Geralta z Rivii. Według
mnie to brzmi bardzo interesująco, skusiła mnie wizja powrotu do świata
Wiedźmina w formie profesjonalnie napisanych fanfic’ów. A poza tym szaleję za
Geraltem, więc nie mogłabym sobie odmówić przeczytania takich opowiadań.
Niektóre sposoby poprowadzenia fabuły i koncepcje świata
przedstawionego były naprawdę pomysłowe. Podobają mi się takie luźne interpretacje
tematu i daleko idące inspiracje, ponieważ dzięki takiemu podejściu ma szansę
powstać coś naprawdę oryginalnego. Wiedźmin w świecie postapo, dokończenie
historii epizodycznych postaci z sagi Sapkowskiego, alternatywne przygody
Jaskra, to wszystko brzmi interesująco. Szkoda, że tylko w teorii.
Fanfik z Wiedźmina pisany przez profesjonalistów. Kurczę, jak to się w sumie mogło nie udać?!
O rany, męczyłam tę książkę ponad rok. Męczyłam, bo
pomysły fajne, ale tylko niektóre, a realizacja mizerna, żeby nie powiedzieć
tragiczna. To może być częściowo wina tłumaczenia, ale nawet to nie
usprawiedliwia dziur w fabule, oklepanych rozwiązań i niedopracowanego charakteru postaci. Czasem
trudno było nadążyć za akcją i zrozumieć dialogi, zadania do rozwiązania przez
bohaterów są zgrane i sztampowe (oraz niemiłosierne nudne), poruszane problemy
są płytkie i jednowymiarowe, a nieliczne interesujące pomysły giną w morzu miałkiej
beznadziei i błędów. Nie sprawdzałam jakiej klasy pisarze zostali zaproszeni do
przygotowania tego zbioru, ale poziom opowiadań nie świadczy o nich najlepiej, smuteczek.
Świętuję to, że (wreszcie) przeczytałam wszystkie „Opowieści
ze świata Wiedźmina”. Obwiniam tę ksiązkę o zniechęcenie mnie do
jakiejkolwiek lektury w 2016 roku i tragiczne zaniżenie moich statystyk
czytelniczych. Odkąd te koszmarne opowiadania mam za sobą i mogę zabrać się za inne książki, udało mi się w mniej niż dwa miesiące pochłonąć prawie 10 pozycji. Dzielnie (a może bez sensu?) uparłam się, że jak już zaczęłam czytać ten zbiór opowiadań, to skończę, ale zanim dobrnęłam do końca minął ponad rok. Mój Mąż nie dotrwał
nawet do połowy. Ale zmarnowany czas. 
  
Przynajmniej książka spoko wygląda na mojej wiedźminowej półce.

 Oczekiwałam czegoś pomysłowego, świeżego, wciągającego,
ale ten zbiór opowiadań nawet się nie nadaje do bezmózgiego czytania przed snem
po męczącym dniu. Książka nie spełnia żadnych moich wymagań względem lektury i
cicho chlipię z tego powodu. Nie ratuje jej nawet nostalgia jaką czuję względem
wiedźmina. Nie powtarzajcie mojego błędu, bo kupienie tej książki grozi
noszeniem „karnej tiary za przepierdalanie pieniędzy na głupoty”. Ja w pełni
zasługuję na karę. Choć irytacja względem poziomu opowiadań i zmarnowanego czasu powinna wystarczyć.