Mam 29 lat i w tym roku po raz pierwszy użyłam klasycznego podkładu.
Tak, nawet na ślub i wesele – wtedy miałam azjatycki krem BB [Skinfood zielona hebrata i brzoskwinia;)].
Najpiękniejsza w makijażu jest pełna dowolność i brak reguł. Dlaczego więc tak rzadko łamiemy zasady dotyczące nakładania podkładu? Dlaczego to punkt tak bardzo obowiązkowy? W ogóle czy wiecie, że najczęściej kupowanymi kosmetykami kolorowymi w Polsce są mascary i właśnie podkłady?
DLACZEGO NIE UŻYWAM KLASYCZNYCH PODKŁADÓW?
1. Makijaż z podkładem jest dla mnie zbyt widoczny.
Podkład to taki super must have każdego makijażu, ale śmiem twierdzić, że to przesada. Bez względu na to jak doskonale będzie dobrany to na żywo, z bliska, zawsze go jakoś widać. W rezultacie zdarza się, że osoba o ładnej, gładkiej skórze (na przykład ja hehe, ale chodzi mi tu raczej o gładkolice nastolatki) lepiej wygląda bez podkładu niż z nim. Co prawda mało kto nam się przypatruje z tak niewielkiej odległości, żeby zauważyć dobrze nałożony i dobrany podkład, ale mnie w moim własnym wyglądzie ta warstewka podkładu przeszkadza, wolę oglądać swoją „nagą skórę”. I jest wiele osób, które śmiało mogą z podkładu zrezygnować, a mimo to pojawia się on w absolutnie każdym tutorialu makijażowym, nawet jeśli to lekka i minimalistyczna propozycja na dzień.
2. Nie potrzebuję krycia.
Podkład daje krycie i ujednolicenie koloru. A co jeżeli ja nie potrzebuję krycia? Szkoda mi maskować moje piegi, teraz i tak są ledwo, ledwo widoczne. Wystarczające dla mojej cery ujednolicenie koloru daje mi jedna cieniutka warstwa podkładu mineralnego wymieszanego z pudrem, ale ostatnio coraz częściej nakładam sam puder. Jedyne czego potrzebuję to ogarnięcie cieni pod oczami i zaczerwienienia przy nosie (ale do tego najlepszy jest sam korektor) oraz zmatowienie strefy T i zmniejszenie widoczności porów (tu najlepsze są pudry i podkłady mineralne). A klasyczny płynny podkład w ogóle nie jest mi potrzebny. W końcu w makijażu mamy podkreślać to, co mamy najpiękniejsze. No to ja podkreślam naturalnie ładną cerę 😀
I jak patrzę na znajome mi osoby to osób o ładnej cerze jest naprawdę dużo! Może nakładamy podkłady z przyzwyczajenia i dlatego, że to punkt numer jeden w każdym tutorialu? Może nie doceniamy tego jak nasza skóra naturalnie pięknie wygląda, bo zewsząd nas otaczają zdjęcia instagramowego makijażu i wyfotoszopowanej skóry?
3. Potrzeba przywrócenia kolorów skórze.
Warto też mieć na uwadze, że przy średnim i dużym kryciu podkładu skóra twarzy ma pięknie ujednolicony koloryt, ale wygląda przy tym nienaturalnie i tak jakby „bezbarwnie”, płasko. Dlatego sam podkład i puder to za mało, konieczne jest dołożenie choć jednego kosmetyku kolorowego – różu lub bronzera, ewentualnie rozświetlacza. W przestrzeni publicznej cały czas widzę dziewczyny, których codzienny makijaż to sam podkład i ekstremalnie wytuszowane rzęsy, co w mojej opinii jest złym rozwiązaniem, bo taki makeup jest bardzo widoczny, niezbalansowany i wygląda nienaturalnie. Przy porannym pośpiechu wolałabym coś lżejszego niż podkład – wtedy nie muszę dodawać jeszcze różu i bronzera.
Na mojej skórze podkład niewiele zmienia – używam go głównie dla przedłużenia trwałości makijażu na jakieś większe imprezy, np. wesele lub bal sylwestrowy 🙂 |
PODKŁADY W MAKIJAŻU INSTAGRAMOWYM
Chciałabym zwrócić też na uwagę na makijaż fotograficzny – musi być mocniejszy niż zazwyczaj, ponieważ aparat „zjada” część efektu. Podobnie sprawa ma się z działaniem kamery. Lekki codzienny makijaż na zdjęciu wypada zazwyczaj słabo, dlatego cieniowanie i konturowanie musi być mocniejsze, żeby było widoczne. Także ogólny wygląd skóry się zmienia pod wpływem mocnego oświetlenia w studio oraz po przejściu obrazu przez obiektyw. I dlatego w instagramowym makijażu mocny podkład, kryjący korektor, mocne konturowanie i „baking” pudrem wypada tak świetnie, choć w rzeczywistości, na żywo to może być gruba, wyraźna „szpachla”.
Wydaje mi się, że coraz częściej zapominamy o tym efekcie i mylimy obraz na ekranie z rzeczywistością. Sama nie raz malowałam się do zdjęć i nie mam nic przeciwko mocnemu makijażowi – wprost przeciwnie, bardzo mi się podoba taki styl. Ale chciałabym zwrócić uwagę, że większość tutoriali na YouTube pokazuje mocny makijaż fotograficzny i w mojej opinii nie ma sensu wzorować się na nim w codziennym życiu. Nie chodzi o to, żeby odtworzyć to jeden do jednego, ponieważ efekt w lusterku nigdy nie będzie taki sam jak na YouTube, to niemożliwe. Chyba o tym zapominamy, przede wszystkim my, blogerki i youtuberki urodowe, pokazując mocny makijaż jako propozycje dziennego makijażu na dzień. Chciałabym wyłamać się z tego schematu i pokazywać oraz oglądać więcej prawdziwie lekkich i minimalistycznych propozycji. Choć wiem, że na zdjęciach zawsze taki delikatny makijaż wygląda średnio, ale taki styl mnie tak naprawdę najbardziej interesuje. I myślę, że nie tylko mnie.
Nie mówię, że podkłady są złe – to fajne i ważne kosmetyki, ale używajmy ich z pełną wiedzą po co to robimy i świadomością, że można inaczej! 🙂 |
CZY TO OZNACZA, ŻE PODKŁADY SĄ „ZŁE”?
OMG nie, podkłady są super! Ale warto ich używać świadomie i wtedy, kiedy jest taka potrzeba! Nie chcę pod żadnym pozorem Wam teraz pisać, żebyście nie używały podkładów – raczej chcę przedstawić swój, nieco inny punkt widzenia i zaprosić do dyskusji. Bo może warto się zastanowić nam zminimalizowaniem makijażu, może ten podkład nie jest potrzebny albo skorzystamy na zastąpieniu go czymś innym, lżejszym?
Mam świadomość, że moje powyższe rozważania raczej dotyczą osób, które mają szczęście mieć ładną cerę. Choć mi tam nigdy nie przeszkadzały u innych przebarwienia, zaczerwienienia czy pryszcze, nie zwracam na to uwagi i moim zdaniem każdy może chodzić bez podkładu, o ile tylko na to ochotę. To jest ważne – mieć wybór i samemu decydować o makijażu lub jego braku bez względu na wygląd. Jakby jednak nie było u osób z przebarwieniami, cerą naczynkową lub niedoskonałościami widać pozytywne wizualne działanie podkładu i dlatego rozumiem, jeżeli ktoś będzie chciał korzystać z tego kosmetyku na co dzień i dla mnie to jest super.
Nie da się też ukryć, że podkład jest niezastąpiony przy mocnym makijażu, który ma wytrzymać długo (np. ślubnym, weselnym sylwestrowym), do zdjęć (lub na youtuba – w obiektywie kamery nawet gruba szpachla wygląda świetnie). W takiej sytuacji nawet ktoś o pięknej, doskonałej cerze może skorzystać z podkładu i świetnie na tym wyjść. Dlatego od tego roku sięgam po klasyczny podkład. Czasem. To znaczy zrobiłam to jak dotąd pięć razy, na Sylwestra będzie to mój szósty raz 😛
Wiem, że nie jestem jedyna i osób nie noszących podkładów jest więcej. Na przykład Jkissa z Youtuba. W poniższym filmiku tłumaczy dlaczego nie nakłada podkładu – jej powody i spojrzenie na sprawę jest nieco inne niż moje, dlatego polecam jej posłuchać, żeby poznać inny punkt widzenia. Tym bardziej, że ma inny typ cery niż ja, więc potrzebuje innego działania kosmetyków. Może jej makijaż w tym video jest dość nietypowy, ale zobaczcie inne jej filmiki – jak pięknie ta dziewczyna wygląda! Full makeup bez podkładu – to jest możliwe!
Podkład Pierre Rene Skin Balance Cover – recenzja poniżej 🙂 |
MÓJ ULUBIONY PODKŁAD?
Przyznaję – nigdy sama nie kupiłam podkładu. Ale na różnego rodzaju spotkaniach blogerskich czasem trafiały do mnie jakieś podkłady. Czasem z ciekawości je otwierałam, ale praktycznie za każdym razem były dla mnie za ciemne, dlatego przekazywałam je komuś innemu. Aż tu wśród tony kosmetyków na ostatniej konferencji Meet Beauty nie znalazł się podkład Pierre Rene „Skin Balance Cover” w odcieniu „20 Champagne”. Zostawiłam go sobie na wypróbowanie i wiecie co, spodobał mi się. Wreszcie jakiś sensowny dla mnie kolor! To mój pierwszy i jak dotąd jedyny podkład, ale mimo to śmiem nazwać go swoim hitem i ulubieńcem.
Tak jak wspominałam wyżej używałam go zaledwie kilka razy – potrzebuję podkładu tylko na jakieś większe okazje, np. na wesele lub do sesji zdjęciowej. Na co dzień wybieram inne kosmetyki (opisuję to poniżej), ale na imprezę sylwestrową pojutrze sięgnę po właśnie ten podkład.
Podkład Pierre Rene „Skin Balance Cover” – opinia i recenzja:
Odcień „20 Champagne” jest taki szampańsko-waniliowy, nieco żółty, ale generalnie najbliżej mu do neutralnej tonacji. Podoba mi się i wydaje mi się, że pasuje do mojej skóry. Na pewno jest najjaśniejszy i najlepiej dopasowany ze wszystkich płynnych podkładów, jakie do mnie kiedykolwiek trafiły.
Podkład ma miłą, lejącą konsystencje. Bezproblemowo się rozprowadza (palcami oraz gąbeczką), delikatnie zastyga do ładnego matu. Kryje dobrze i nie robi smug. Lekko wygładza powierzchnię skóry. Jest trwały, dobrze trzymają się na nim inne kosmetyki, a mat jest fajnie trwały (dla mnie wow).
Miły bonus – ten podkład pachnie! Tak jakby waniliowo, jak jakiś deser. Zapach trochę trąci sztucznością, ale mimo to jest bardzo przyjemny i podoba mi się szalenie.
Opakowanie to szklana butelka z wygodną pompką. Pojemność to 30 ml, a PAO (przydatność od otwarcia) wynosi aż 12 miesiecy. I tak pewnie nie zużyję go w tym czasie, ponieważ rzadko po niego sięgam. Ale pewnie kupię wtedy drugie opakowanie, bo przydaje się na ważne wydarzenia (wesele, całonocne imprezy itp.) i chciałabym mieć taki kosmetyk w zapasie.
Kosmetyk można kupić np. w Drogerii Natura, kosztuje ok. 25 złotych.
Podsumowując: Bardzo niska cena, jasny kolor, ładny wygląd na skórze i dobra jakość produktu oraz aż rok ważności po otwarciu sprawiają, że dla mnie i dla moich potrzeb to najlepszy podkład. Hit 🙂 Nie żebym miała duże porównanie i doświadczenie w używaniu podkładów, ale – „Skin Balance Cover” musi być naprawdę spoko, skoro po tylu latach wreszcie zdecydowałam się używać jakiegoś podkładu! W maju kupię ponownie 😉
Mój ulubiony typ opakowania – z wygodną pompką. |
Jasny kolor, prawie nie ciemnieje; całkiem ładnie się rozciera nawet palcami. |
Skład jest bardzo prosty i typowy – silikony, barwniki, emulgatory, wypełniacze i konserwanty. Niby są tam jakieś ekstrakty, ale nie zwracam na nie uwagi. |
JAK NIE PODKŁAD TO CO?
Tak jak wspominałam nie potrzebuję krycia, a jedynie zmatowienia strefy T, wizualnego wygładzenia porów i jakiejś bazy dla różu czy bronzera (żeby się dobrze rozcierały i utrzymywały cały dzień). Na co dzień albo poprzestaję na samym pudrze albo sięgam po jakiś krem tonujący, serum czy azjatycki krem BB. Hitem są dla mnie podkłady mineralne – co prawda można nimi uzyskać naprawdę niezłe krycie, ale ja nakładam mniej kosmetyku i bardziej się skupiam na matowieniu niż kryciu.
Jak wygląda mój standardowy makijaż? Chwilę po wchłonięciu się kremu na dzień (z filtrem UV oczywiście) wklepuję gąbeczką korektor – pod oczy (głównie przy wewnętrznym kąciuku oka) i na zaczerwienione okolice nosa. Czasami dodaję daję krem BB albo serum tonujące na całą twarz, ale to dla mnie taki dodatkowy, nieobowiązkowy krok.
Gdy wszystko się wchłonie nakładam gąbeczką puder glinkowy na skórę w strefie T. Daję mu chwilę, żeby się ułożył, po czym nakładam jedną lub dwie warstwy matującego podkładu mineralnego wymieszanego z pudrem. Wykonuję stemplujące ruchy, żeby kosmetyk dobrze się stopił ze skórą i żeby nie zetrzeć spodnich warstw. Podkładem mineralnym pokrywam już całą twarz – potem dobrze nakłada się bronzer i róż, łatwo się rozcierają i dobrze trzymają skóry.
Zazwyczaj po kilku godzinach moje czoło znów „się świeci”, ale wtedy wystarczają mi bibułki matujące i puder transparentny (o ile w ogóle zawracam sobie tym głowę). Po użyciu podkładu mineralnego moja skóra wygląda super ładnie, pory są mniej widoczne i cera ma ładny (nie „płaski”) mat w „tłustej strefie T”. I to mi wystarczy, klasyczny podkład na co dzień leży na samym dnie szuflady.
PS. Czy interesowałby Was filmik na YouTube jak robię makijaż bez podkładu?
Makijaż bez klasycznego podkładu – sam korektor i jedna warstwa podkładu mineralnego. |
Lubię łamać zasady w makijażu, eksperymentować i kombinować. To czasem może wyglądać dziwnie, ale taki już mam styl, tak mi się podoba. Poza nieużywaniem podkładów grzechów makijażowych mam więcej – na przykład niedokładnie podkreślone brwi, nie utrwalam korektora pod oczami (baking jest nie dla mnie!), nie maluję dolnej powieki i niestandardowo nakładam róż. Ale uważam, że dopóki wszystko robimy świadomie i wiemy co chcemy dzięki temu osiągnąć, to wszystko nam wolno. Dla mnie makijaż jest nie tylko upiększaniem, ale też wszystkim zabawą i sposobem ekspresji. A ten brak sztywnych reguł i dowolność interpretacji sprawia, że makijaż jest taki fantastyczny!
Jestem ciekawa, jakie macie zdanie w kwestii podkładów. Zastanawiałyście się kiedyś nad makijażem bez tego kosmetyku?
Udanej zabawy sylwestrowej!