Na fali popularności „Sekretnego życia drzew” na rynku pojawił się wysyp różnego rodzaju książek przyrodniczych. Już nie popularnonaukowych, raczej takich skupiających się na nawiązaniu więzi z naturą, doświadczenia jej mistycyzmu i poznania tajemnic. Jest też książka o krowach, którą po raz pierwszy zobaczyłam na półce nowości czy tam bestsellerów Empiku. Z tych krów to można śmieszkować, ale mnie mimo wszystko wciąż taka literatura bardzo interesuje i od razu byłam pewna, że chcę tę książkę przeczytać. Kilka lat temu zresztą przeczytałam fantastyczny artykuł o życiu społecznym kur [klik] i od tego czasu nie przepuszczę żadnej tego typu pozycji.

 

Ten wpis ilustrują piękne zdjęcia krów z portalu pixabay 🙂



O CZYM JEST „SEKRETNE ŻYCIE KRÓW”? 

„Sekretne życie krów” to bardzo krótka, choć ładnie wydana (z tego co widziałam w Empiku, bo ja wybrałam ebook) książka napisana przez Rosamund Young. Ma z założenia mieć formę spisanych opowieści z życia krów mieszkających na farmie autorki.
Zatem o czym jest ta książka? To nudny w cholerę rodowód krów, w którym po kolei jest wymieniane jak to Mućka I, przyjaciółka Łaciatki, spotkała się z bykiem Czarnym i urodziła Mućkę II, która była taka towarzyska, ciekawska i łagodna, podczas gdy jej mama była taką samotną indywidualistką. Potem Mućka II zakumplowała się z Białaską, która miała problemy przy porodzie, ale wszystko skończyło się szczęśliwie i cała gromadka spędzała szczęśliwe dni na polach. W powyższym opisie pozmieniałam imiona, ale poza tym te pare zdań niestety trafnie podsumowuje jak wygląda cała książka. Nie ma początku ani końca, ani nawet sensownego planu na konstrukcję kolejnych rozdziałów. „Sekretne życie krów” to litania imion w nużącej genealogii, z której nie wynika nic. Zbiór luźnych anegdot i obserwacji, w których główny nacisk kładziony jest na to jaki cielak jest z jakiej krowy.
Rozumiem konwencję opowieści, bo takie gawędziarskie teksty są zazwyczaj przyjemnego w odbiorze. Ale autorce wyraźnie zabrakło charyzmy i umiejętności. A także treści, bo te 128 stron i tak jest rozdmuchane nudnymi anegdotkami w stylu „co dziś było na śniadanie”. Tekst jest koszmarnie chaotyczny, jakby był pisany bez jakiegokolwiek planu czy przemyślenia, a raczej w stylu męczącego słowotoku zbierającego to, co akurat pani Young się w danej chwili przypomniało. Być może książka jest taka chaotyczna, bo była pisana bardzo na szybko i przez to byle jak? Byle tylko zdążyć ją wydać i zebrać hajsy dopóki trwa moda na „Sekretne życie przyrody”? Szkoda, mam wrażenie, że przez to zmarnowano potencjał tematu. Krowy mogły by być naprawdę interesujące, gdyby tylko dobrze to napisać.
Przeczytałam i dalej nie wiem właściwie, jakie jest to sekretne życie krów, poza tym, że nawiązują jakieś relacje między sobą. Ale tego to się można było domyśleć bez czytania, w końcu już wiemy z „Sekretnego życia drzew”, że nawet rośliny tworzą relacje, a co dopiero krowy.



TO JAK TO JEST Z TYMI KROWAMI, JAKIE ONE SĄ? 

Krowy to nie są bezmózgie kawały mięsa, ale stworzenia, które przeżywają emocje, nawiązują relacje społeczne oraz mają zróżnicowane temperamenty i upodobania. Jak zresztą jest w przypadku wszystkich zwierząt, czego ogólnie można było się domyśleć bez czytania książki. Choć wciąż spotykam ludzi, którzy są zaskoczeni tym, że różne koty mają różny charakter i że można skomunikować się ze swoim podopiecznym interpretując jego mowę ciała – dlatego może to, że krowy coś czują nie jest dla wszystkich takie oczywiste i warto o tym więcej opowiadać?
Jeżeli jednak czytelnik chce poznać szczegóły owego krowiego stylu życia, to zazwyczaj trzeba je wyszarpywać spomiędzy wierszy poświęconych nieistotnym sprawom. A i tak ta z trudem zdobyta wiedza nie będzie kompletna. Cały czas właściwie nie wiem jaki jest rytm dnia krowy, jak wygląda jej mowa ciała, jak się komunikuje, ile właściwie krowy żyją, jak wygląda ich dieta, jak dorastają i uczą się nowych rzeczy. Za to znam rodowód Grubaśki. Jprdl.
Na samym końcu książki zamieszczono m. in. listę „20 rzeczy, które powinnyście wiedzieć o krowach”. Niektóre podpunkty są naprawdę ciekawe – na przykład „krowy wymyślają zabawy”. Ale o rany, dlaczego po przeczytaniu całej książki dalej nie wiem jakie zabawy, jak to wygląda? Na pocieszenie znalazłam drzewo genealogiczne wspomnianej Grubaśki, no super.
Wieloletnie obserwacje pani Young nie składają się w żadne wnioski, podsumowania. Być może chciała w ten sposób podkreślić indywidualność poszczególnych osobników, ale mi bardzo brakowało czegoś więcej, jakichkolwiek wniosków i przemyśleń.

CZY TERAZ MAMY BYĆ WEGANAMI? 

Co ciekawe, Rosamund Young bardzo zależy na dobru zwierząt hodowlanych, ale w żadnym momencie nie zachęca do przejścia na weganizm, czy choćby wegetarianizm. To w sumie zrozumiałe, w końcu utrzymuje się z prowadzenia fermy krów, dlatego rezygnacja z mięsa i nabiału nie jest jej na rękę. Raczej unika tematu rzezi, co mi kojarzy się z udawaniem – zobaczcie jakie ładne krówki na łące, ale teraz zjemy na obiad steka z supermarketu. Zachęca jednak do zrezygnowania z nieludzkich warunków jakie panują w miejscach przemysłowej hodowli na rzecz poprawy warunków życiowych bydła, zapewnienia im pełnej opieki oraz komfortu i poszanowania indywidualności. Traktuje hodowlę zwierząt jako naturalną kolej rzeczy, której nie chce zmieniać, ale gorąco popiera hodowle w stylu slow.

Nie ukrywam, że ja sama jem mięso i nabiał. Choć czasem się z tego powodu trochę wstydzę i chciałabym być wegetarianką. Ale byłoby to dla mnie bardzo, bardzo trudne, dlatego na razie nie rezygnuję i nie planuję zrezygnować z mięsa. Staram się za to ograniczyć jego ilość w mojej diecie i skupiać się na jedzeniu warzyw. Kupuję też jajka od „wolnobiegajacych kurek” (a tak naprawdę to teraz mam takie kurki w ogrodzie, są takie ładne i przybiegają, jak wyjdę na taras!). Myślę też o zaprzestaniu kupowania mięsa w marketach i poszukania czegoś eko-bio-organic, choć na razie nie wiem jeszcze, jak to ogarnąć finansowo i logistycznie. Może macie jakieś porady? Chciałabym, żeby zrównoważone hodowle zaczęły być trendem dominującym nad tymi przemysłowymi, ale nie jestem pewna, czy to w ogóle jest realne. To trudna sprawa, ale choćby na początek spróbuję zrobić to, co możliwe, czyli kupować mniej mięsa, wybierać je z dobrych źródeł i jeść jak najwięcej produktów roślinnych. Do czego gorąco namawiam wszystkich, w końcu to warzywa są najzdrowsze i powinny stanowić podstawę diety.

Krowa w wianku – mój rysunek na kreatywne wyzwanie #zenjowewyzwanie. Więcej moich prac znajdziesz na Instagramie @paulinaweiher oraz tutaj na blogu pod tagiem rysowanie 🙂

Podsumowując – pomysł na książkę taką jak „Sekretne życie krów” jest świetny, temat jest szalenie interesujący, ale niestety fatalnie zrealizowany, pisany chaotycznie i bez planu. Tekst może i jest uroczą opowieścią z wartym dyskusji morałem, ale wolałabym więcej konkretów. A tak pozostała z tego tylko reklama jakże wspaniałej farmy Rosamund Young, a ja dalej niewiele wiem o krowach. Niestety odradzam czytanie, szkoda czasu 🙁