Jak co pół roku – czas na wielkie promocje na kosmetyki do makijażu. Największe centrum obniżek to oczywiście Rossmann, ale pozostałe Drogerie również kuszą atrakcyjnymi cenami. Jak tu nie dać się zwieść na pokuszenie i nie zbankrutować? Co kupić? Czego nie kupić? Jak to, w ogóle nic nie kupić?

 

Jak robić zakupy na promocji, żeby nie przesadzić?

Miałam fazę na kupowanie wielu rzeczy podczas promocji w Rossmannie kilka lat temu, jak ten rodzaj wyprzedaży był nowością, a ja wciąż szukałam swojego stylu w makijażu i testowałam więcej rzeczy w poszukiwaniu ulubieńców. Nigdy jednak całe szczęście nie przegięłam i właściwie większość z tamtych kosmetyków zużyłam, ewentualnie po przetestowaniu wymieniłam się z koleżankami. Taka promocja to dobra okazja, żeby relatywnie niskim kosztem wypróbować różne rzeczy – sama w ten sposób przekonałam się na przykład, że lubię połyskujące róże oraz mocny rozświetlacz, najchętniej używam eyelinera w pisaku i bazy pod cienie w tubce, a mój ulubiony tusz to Rimmel Colourista. Jednak po fazie testów z przyjemnością i nawet z ulgą witam okres stabilizacji, gdy częściej promocje w Rosmannie omijam, niż z nich korzystam. Teraz po prostu wiem co lubię i czego potrzebuję, a mój zestaw do makijaży to taka kapsułowa kolekcja „capsule makeup”, gdzie wszystko do siebie pasuje, wszystkiego mam odpowiednią ilość i ze wszystkiego chętnie korzystam. To fantastyczna sprawa i dlatego pilnuję, żeby ten stan się utrzymał – nie kupuję zbyt często, a jak już, to dokładnie planuję zakup. I dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić nie tyle tym, co polecam kupić na promocji w Rossmannie, co raczej – jak planować zakupy.

Zobacz też: 3 powody, dla których nie chcę kupować na promocji w Rossmannie

 

Wolę się skupić na „potrzebach” i kontrolować „pragnienia”, a zaoszczędzone pieniądze wydać np. na remont

 

Planuj zakupy przy swojej kosmetyczce, a nie przy komputerze

Jeżeli przeglądamy posty z polecanymi kosmetykami (takie jak ten mój tutaj oczywiście;)) to zawsze znajdzie się coś, co będziemy chcieli kupić. Sama po każdym przeczytanym wpisie z ulubieńcami albo obejrzanym filmiku z haulem zakupowym mam ochotę od razu wpisać jakąś rzecz na swoją wishlistę. Oznacza to w praktyce, że chcę coś mieć zanim właściwie zdążyłam poczuć, że czegoś potrzebuję, że chciałabym czegoś używać.
Dlatego wolę planować swoje kosmetyczne zakupy przy mojej toaletce, podczas weekendowego makijażu. Zastanawiam się wtedy, czy czegoś mi brakuje? Czy coś się kończy? Dzięki temu wiem, że kosmetyki które kupię na pewno mi się przydadzą, będę z nich korzystać i nie będą leżeć zapomniane w szufladzie. Dopiero wtedy, gdy wytypuje potrzebne rzeczy np. konturówkę, zaglądam na blogi, aby zobaczyć recenzje i listy polecanych kosmetyków i przykładowo zorientować się, jakie konturówki są najlepsze, obejrzeć swatche.

 

Stare „denko” z kolorówką – ulubiony tusz, kredka do brwi BrowSatin, bronzer Kobo (zdążył się zepsuć, zanim go wykończyłam, ale przynajmniej widać denko), świetna pomadka, ulubiony topcoat. Większość z tych rzeczy to pojedyncze produkty – mam tylko jedną kredkę itp., jak się zużyją, to kupuje nowe. 

 

Ile kosmetyków do makijażu zużywasz w ciągu roku? Czy jest sens robić zapasy?

Mówi się, że promocja i wyprzedaż to świetna okazja, żeby zrobić zapasy. Sama tak robię, ale wyłącznie z kosmetykami, których mam samą końcówkę (jak na przykład teraz z kredką do brwi) albo których sporo zużywam. Żeby jednak to oszacować i zaplanować zapasy, muszę wiedzieć, ile zużywam.

W ciągu jednego roku wykorzystuję mniej więcej:
– 4-6 mascary
– 1 kredkę i 1 żel do brwi
– 1-2 opakowania pudru mineralnego
– 1-2 korektory
– 1 podkład mineralny, 1 krem BB
– 2 czarne eyelinery w pisaku

To orientacyjne liczby – dla każdego będą wyglądały inaczej, ale przynajmniej jest to jakiś punkt odniesienia. Część z tych kosmetyków wyrzucam wcześniej w obawie, czy nie zaczęły się psuć np. korektor. Dlatego np. teraz używam korektora w kredce Golden Rose, który jest bardziej higieniczny i ma długie PAO (przydatność od otwarcia). A mascare staram się wymieniać co trzy miesiące w trosce o zdrowie moich oczu – dlatego zdarza mi się kupić 1-2 na zapas, bo wiem, że na pewno je wykorzystam. Odkładam ją wtedy do szuflady, a otwarte mam maksymalnie dwie na raz (lubię mieć dwie o różnych szczoteczkach, choć ostatnio staram się od tego odchodzić).

Zobacz też: Lubię oglądać zużyte palety cieni. Co to jest project pan? ♥

Róż, rozświetlacz, bronzer – zużycie tych kosmetyków to parę lat! Najszybciej idzie u mnie z bronzerami i pudrami do konturowania – denko widać po pół roku lub roku. Dlatego uważam, że kupowanie kosmetyków do twarzy na zapas jest bez sensu. Nie widzę też mieć potrzeby trzymać wielu podobnych róży, bronzerów czy rozświetlaczy – dublowanie odcieni jest bez sensu, bo będą się marnować. Problem z zapasami jest taki, że makijażowa kolekcja nie jest na zawsze, te rzeczy się psują. I po paru latach trzeba będzie to wyrzucić. A jak mamy za dużo to nawet nie zdążymy się nacieszyć kosmetykami, zanim się zepsują. Dlatego lepiej mieć mniej, ale regularnie używanych kosmetyków. W końcu to wszystko kosztowało, więc niech będzie warte tych ciężko zarobionych pieniędzy.

Przy takich zużyciach widzę wyraźnie, że jest sens robić zapasy tylko, jeżeli widzę, że dana rzecz się kończy, jak na przykład teraz zrobiłam z kredką do brwi. Maskarę najczęściej kupuję przez Internet, żeby była zafoliowana i nieotwierana. Promocja jest co pół roku – to częściej niż zużywam większość rzeczy. Zresztą jakaś promocja i okazja do zakupów jest zawsze – nie ma sensu gromadzić zapasy kolorówki, skoro zanim dany kosmetyk zużyjemy pojawi się jeszcze mnóstwo różnych promocji.

 

Stare eyelinery – bardzo je lubiłam, ale teraz mam tylko dwa w pisaku, czarny i szmaragdowy. Te Wibo były świetne i tanie, zużyłam ich sporo. Golden Rose metaliczne jeszcze w sumie nie wyrzuciłam i tułają się na toaletce, ale ostatnio jakoś po nie nie sięgam, choć są świetne – czas nadrobić. Eveline fioletowy był fantastyczny! Tak samo jak ten morski zielony My Secret – rany, jak mi tego koloru brakuje, był taki cudny, mój ulubieniec ♥

 

Co kupiłam na promocji i dlaczego to kupiłam?

Coś jednak kupiłam, kilka rzeczy w Drogerii Natura. Ostatnio w ogóle podczas promocji zrezygnowałam z zakupów, w marcu/kwietniu nie kupiłam zupełnie nic. Ale teraz parę rzeczy postanowiłam jednak nabyć i tutaj będę się tłumaczyć dlaczego 😀

 

Moje zakupy. Planowałam kupić eyeliner Eveline, ale dostałam dwa Catrice od przyjaciółki, więc tamten zakup będzie musiał zaczekać 🙂

 

Kredka do brwi Pierre Rene

Mam kredkę do brwi Wibo, taką 2w1 z aplikatorem z cieniem. To tańszy i w sumie równie dobry odpowiednik Maybelline Browsatin, którą bardzo lubię. Chciałam kupić coś podobnego – takiego produktu używam już od dłuższego czasu. Ale zauważyłam, że coraz rzadziej sięgam po część z cieniem/pudrem. Regularnie przyciemniam brwi henną, nie lubię efektu jak z Instagrama, wolę bardziej naturalne brwi i sama kredka plus żel do brwi zupełnie mi wystarczają. A raz na jakiś czas do bardzo mocnego makijażu bardziej opłaca mi się użyć cienia do powiek, niż specjalnie kupować do tego produkt do brwi. Stwierdziłam też, że wygodniej byłoby mieć coś ze szczoteczką z drugiej strony. Na początku myślałam, że wezmę jakąś wykręcaną kredkę, bo to wygodniejsza forma, np. coś Wibo. Ale ostatecznie wybrałam kredkę Pierre Rene – ma bardzo chłodny, dobry kolor i taką specyficzną, jakby pudrową, suchą konsystencję. Użyłam jej dwa razy i jestem zadowolona z zakupu. Teraz odłożyłam ją do szuflady – jak wykończę tą resztkę kredki Wibo, to wyciągnę z szuflady kredkę Pierre Rene.

 

Tusz do rzęs Rimmel Colourist
Tusz do rzęs Rimmel Colourist – prosta, tradycyjna szczoteczka, bez udziwnień na siłę, za to super efekt na rzęsach 🙂

 

Tusz do rzęs Rimmel Colourist

To w ramach zapasów – moja ulubiona mascara. Ostatnio testowałam różne tusze do rzęs, które dostałam w prezencie, głównie od firm i większość z nich była dobra, ale teraz z przyjemnością wrócę do ulubieńca. Ma nad nimi przewagę – po pierwsze nie zasycha po miesiącu, mogę jej dłużej używać (a PAO ma 12 miesięcy!), a po drugie delikatnie barwi włoski, dzięki czemu rzęsy wyglądają lepiej także po zmyciu makijażu. To już moje trzecie opakowanie – pierwsze dostałam do testów od przedstawicieli marki, ale od tego czasu już kupuję sama, bo uwielbiam. Mam jeszcze kilka tuszy na liście do przetestowania, ale jak na razie moim hitem jest Rimmel Colourista.

Ale trzymajcie za mnie kciuki, żeby tusz nie okazał się otwarty i żebym nie żałowała, że kupiłam go stacjonarnie zamiast zamówić przez Internet, heh.

 

Swatche i wstępną opinię na temat produktów znajdziecie na moim Instagramie 🙂

 

Konturówka do ust Pierre Rene

Ostatnio coraz częściej decyduję się na mocniejszy makijaż ust. Jeszcze parę lat temu używałam wyłącznie lekkich pomadek, a mocniejszą szminkę nakładałam tylko na „większe wyjścia”, dlatego wystarczyła mi jedna konturówka. Teraz jednak mam więcej kosmetyków do ust po które regularnie sięgam, tak na co dzień i brakowało mi do tego konturówek. Zdecydowałam się na produkt marki Pierre Rene, ponieważ z tej firmy jest moja ulubiona szminka (Royal Matt „Soft Mullbery”) i od razu z testerami dobrałam sobie pasujący odcień kredki. A poza tym produkt tej właśnie firmy zrobił na mnie pozytywne pierwsze wrażenie – konturówka jest miękka, miło sunie po skórze, ma mocny pigment i jest trwała. A poza tym ten kolor jest tak idealnie czymś pośrednim między dwoma szminkami Royal Matt jakie mam, więc zamiast dwóch kredek wystarczy mi jedna. Jeżeli sprawdzi się też na dłuższą metę, to kolejne dwa-trzy kolory kupię tej samej marki. Na liście mam klasyczny brudny róż i jakiś jaskrawy róż, oba dopasowane do pomadek, jakie mam w swojej kosmetyczce.

Zobacz też: wszystkie kosmetyki do makijażu, jakie mam w postach #makeupinventory na moim Instagramie

 

Cienie do powiek KOBO. Po lewej popularny, przepiękny „Rose Gold” – zgaszony róż mieniący się na złoto. Oddałam go, bo mam podobne kolory w dwóch paletach (Sweet Peach oraz Zulu). Po prawej „Chestnut”, który niestety mi się pokruszył i po sprasowaniu nie nadawał do użycia 🙁 Oba cienie były naprawdę super, KOBO i My Secret robią świetne cienie 

 

Dwa matowe cienie do powiek – ciemna czerwień i marsala?

Chciałabym jeszcze kupić dwa pojedyncze cienie do powiek, w jesiennych kolorach. Nie mam takich w żadnej mojej palecie, a jest mnóstwo makijaży, które chciałabym z takimi kolorami wykonać. Cień marsala już kiedyś miałam – to był Kobo „Chestnut”. Szalenie go lubiłam, ale jak próbowałam go przełożyć do magnetycznej palety to zupełnie się pokruszył i po sprasowaniu stracił swoje właściwości. Strasznie mi go szkoda, był doskonały i uwielbiałam go na jesień! Ale niestety już się nie da go kupić, został wycofany. Poszukam w ofercie innych firm. Chciałabym też coś w odcieniu ciemnej, głębokiej czerwieni – na oku mam Inglot „freedom system matte nf 301” (rany, mam nadzieję, że kiedyś zrobią jakieś fajne nazwy!).

Heh, tak po prawdzie na mojej wishliście jest jeszcze mnóstwo, mnóstwo kolorówki. Np. chłodny bronzer, paleta „Soul Blooming”, szminka Mac, nowe opakowanie podkładu mineralnego Lily Lolo czy puder Laura Mercier. Ale te zakupy na razie muszą poczekać, ponieważ staram się dzielnie oszczędzać 🙂

Zobacz też moją pełną, długą wishlistę na Pintereście

 

Produkty, które polecam. Części już nie mam – np. róż Wibo Ecstasy wymieniłam na NARS Orgasm, a rozświetlacz Lovely na Mary Loumanizer. Ale zwróćcie uwagę na lakiery do paznokci – wybrałam tu kilka najfajniejszych 🙂

 

Co warto kupić na promocji w Rossmannie na kosmetyki do makijażu?

Posty z przeglądem polecanej kolorówki przy okazji wielkiej promocji w Rossmannie to już standard. Czasem się zastanawiam, czy jest sens tworzyć kolejny, ale z drugiej strony – pojawiają się ciekawe nowości, a i moja lista ulubieńców się zmienia. Z czasem niektóre kosmetyki mi się nudzą, zmienia się mój styl w makijażu i gust, pojawiają się u mnie nowości, dlatego co sezon inne z moich kosmetyków są dla mnie hitem. Inaczej się maluję latem i inaczej jesienią, dlatego wciąż jednak widzę sens w pokazywaniu po co aktualnie sięgam najczęściej i co polecam. I dlatego jednak postanowiłam stworzyć kolejny post o promocji w Rossmannie oraz w Drogerii Natura 🙂 A co kupić? Przede wszystkim to, co jest Wam potrzebne i co naprawdę chcecie. To, że jest promocja i że jest tanio, jeszcze nie oznacza, że trzeba dużo kupować. Często na tych drobnych kwotach znika z konta najwięcej pieniędzy, bo takich wydatków nie zauważamy, a zbierają się w niezłą sumkę.

 

Co warto kupić na promocji w Rossmannie? Moje typy 🙂

 

Cień do powiek w płynie Eveline

Testowałam dużo cieni w kremie lub w płynie, ale większość szybko się na moich powiekach roluje. Cień Eveline jest za to trwały, długo świetnie wygląda i ma bardzo ładny kolor.

Tusz do rzęs Rimmel Colourist

Mój ulubiony tusz do rzęs! Pisałam już o nim wyżej więc teraz nie będę się powtarzać, ale generalnie polecam 🙂

Pomadki w płynie Eveline

Matowa nie jest 100% matem, ale dla mnie to plus – jest wystarczająco trwała jak na moje wymagania i co najważniejsze nie wysusza ust. Normalnych matowych pomadek nie jestem w stanie nosić, tak mi wysuszają skórę warg, a ta Eveline jest bardzo komfortowa i ma piękny, naturalny kolor. Błyszcząca to tzw. lakier do ust – jest dobrze napigmentowana i mocno wczepia się w skórę warg, co przedłuża jej trwałość. Jestem też zakochana w tym szalonym, intensywnym kolorze! Obie mam od niedawna, dostałam je od Eveline i szczerze przyznam, na początku planowałam je komuś oddać, nawet odłożyłam w tym celu do szafy. Ale jednak po paru dniach sama się skusiłam i wyjęłam je z powrotem do przetestowania. I jestem zachwycona.

Błyszczyk Wibo Spicy

To pewnie nie jest najlepszy błyszczyk na świecie, z pewnością jest mnóstwo lepszych. Ale ja po prostu najbardziej lubię tę serię – za nawilżające działanie i to przyjemne mrowienie. Mam teraz trzy kolory i co jakiś wykończę to kupuję nowy taki sam. Mój ulubiony błyszczyk po prostu 🙂

 

 

Jakie kosmetyki do makijażu warto kupić w Drogerii Natura?

Ostatnio jakoś więcej jest interesującej mnie kolorówki w Naturze, niż w Rossmannie. Bardzo lubię Kobo, My Secret, Essence, Catrice czy ostatnio Pierre Rene. Rossmann kiedyś jeszcze kusił mnie szafami Wibo, ale ostatnio ta marka drażni mnie tym bezczelnym kopiowaniem modnych produktów – zamiast się inspirować i tworzyć własne rzeczy to po prostu kopiują opakowania, nie podoba mi się to. Dlatego stopniowo rezygnuję z kupowania produktów tej marki na rzecz innych firm i zaglądam raczej do Drogerii Natura. Co prawda tam jest mniejsza obniżka, niż w Rossmannie, ale dużo więcej jest interesujących mnie marek. Wybrałam zatem też kilka moich ulubionych kosmetyków z Drogerii Natura.

 

Ulubieńcy z Drogerii Natura 

 

Szminka Pierre Rene Royal Matt

Mam dwa kolory – “Dry Wine” oraz „Soft Mullbery”. Tą pierwszą dostałam na Meet Beauty, a drugą już kupiłam sama, tak mi się ta seria spodobała. Szminki nie są w 100% matowe, tylko takie standardowe – z subtelnym blaskiem i fajną trwałością. Mają miłą konsysntencję i dobrą pigmentację. I rewelacyjne opakowanie, lepsze niż niejeden drogi produkt – złote, eleganckie, z zamknięciem na magnes. Noszę w torebce którąś z nich bardzo często i nic się nie porysowało, farba się nie zdrapała i szminka nigdy się nie otworzyła. „Dry Wine” używam do klasycznego makijażu, takiego trochę w stylu pin up na randki albo imprezę z Mężem. Ale moją ulubioną jest ta lekko fioletowa „Soft Mullbery” – cudownie pasuje na przykład do makijaży z paletą „Sweet Peach” albo Nabla „Dreamy”.

 

Pierre Rene Royal Mat "Soft Mullbery" szminka
Moja ulubiona szminka – Pierre Rene Royal Mat „Soft Mullbery” ♥♥♥

 

Cienie do powiek KOBO i My Secret

Cienie, które są na zdjęciu to seria „Glam&Shine” My Secret, ale chyba już nie jest dostępna. Szkoda, bo cienie są boskie – co prawda trzeba je tak bardziej wcierać w powiekę, mają specyficzną konsystencję, ale za to dają piękny, metaliczny efekt. Bardzo je lubię, mam kilka kolorów w swojej palecie magnetycznej. Ogólnie cienie KOBO i My Secret są świetne i jeśli szukacie jakiegoś koloru to warto sprawdzić ofertę tych marek.

 

Moja ulubiona baza pod cienie ♥

 

Baza pod cienie Wet’nWild

Chyba znalazłam swoją idealna bazę pod cienie! Po pierwsze działa – utrwala makijaż, zapobiega rolowaniu się cieni. A do tego jest niedroga, dostępna stacjonarnie, ma moje ulubione, higieniczne opakowanie. Jest półtransparentna, ale leciutko koloryt powieki wyrównuje. Szybko zastyga do lekko lepiącej warstwy – cienie świetnie się do niej przyklejają, ale dają się przy tym rozcierać. Świetny produkt!

 

Rewelacyjny cień do powiek w płynie ♥

 

Cień do powiek Essence

Zanim jeszcze dostałam cień w płynie Eveline kupiłam ten złoty Essence. Ma świetne krycie (chyba nawet nieco lepsze niż Eveline) i jest bardzo trwały. Dokładam odrobinkę na wierzch innych cieni dla dodania błysku, nakładam standardowo i rozcieram w błyskawicznym makijażu albo robię nim efektowne cut crease (bez korektora). Cudny na święta i Sylwestra!

 

 

A jak Wasze zakupy? Co planujecie?