Internet zalewają kolejne fale nowych i nowszych kosmetyków. Promowane są nowiutkie palety, prezentowane jeszcze przedpremierowo. Wszystko takie piękne, takie nowe, takie ekscytujące, gorąco polecane. Zewsząd jesteśmy bombardowani nowościami, reklamą i pokusami. O „starych” kosmetykach szybko się zapomina, ważne są tylko te najnowsze. Jestem już tym zmęczona i mam dość!

 

Nie mam w tym żadnych pretensji do blogerów pokazujących nowości. Zresztą sama jako twórca widzę, co się dobrze klika – nowości właśnie i haule zakupowe. I nic w tym dziwnego, że gdy pojawia się na rynku ekscytujący produkt, to oczekujemy jego prezentacji w sieci. Sama zawsze czekam na recenzję interesujących nowości u ulubionych blogerów i sama co jakiś czas tworzę takie posty. Pokazując najnowsze kosmetyki po prostu odpowiadamy na oczekiwania czytelników. Dla mnie te wszystkie filmiki z pierwszym wrażeniem i instagramowe zdjęcia swatchy są pomocne i wartościowe, pozwalają podjąć świadomą decyzję o zakupie. Tym bardziej, że wiele polskich blogerek jest naprawdę fantastycznych i rzetelnie wszystko testuje i opisuje, a ja bardzo liczę na ich opinie, gdy chcę coś kupić.

 

Kosmetykoholizm czy… zakupoholizm?

Problem nie leży zatem w działaniach twórców albo firm urodowych, ale we mnie samej. To ja mam problem, bo zbyt łatwo poddaję się marketingowi i ekscytuję się na widok nowych lakierów do paznokci albo cieni do powiek, których tak naprawdę nie potrzebuję. Nowości tak mnie kuszą i mamią! Przez co potrzebuję naprawdę żelaznej siły woli, żeby wytłumaczyć samej sobie, że nie powinnam więcej kupować. Ta ekscytacja i zalew endorfin gdy kupujemy i dostajemy coś po prostu nowego – trudno sobie tego odmówić. Szczególnie, gdy non stop jesteśmy bombardowani kolejnymi zapowiedziami i zdjęciami pięknych, coraz piękniejszych nowości. Kocham internet, kocham czytać blogi, kocham przeglądać Instagrama, ale to całe pokuszenie jest czasami ponad moje siły!

Przeczytaj też: Moja kolekcja cieni do powiek

 

czarny lakier do paznokci
Znalazłam w końcu idealny czarny lakier do paznokci. Ale ile to trwało! Na pocieszenie powiem, że wiele z tych buteleczek zdenkowałam 🙂

 

 

Wieczne testowanie. Czy znalezienie ulubieńca jest w ogóle możliwe?

Jak często kupujemy ponownie ten sam produkt? Trudno się na to zdobyć, kiedy wokół tyle zachwalanych nowości, tyle jeszcze świetnych formuł do odkrycia. Coraz trudniej powiedzieć sobie „stop, już wystarczy, to jest mój ulubiony kosmetyk w tej kategorii, nie będę dalej szukać”. Można sobie to tłumaczyć miłością do kosmetyków – dbanie o urodę to atrakcyjne hobby. Ale czy na pewno interesujemy się kosmetykami? A może to nie o to chodzi, ale o robienie zakupów? Nie jest ważny kosmetyk, ale to, że coś jest po prostu nowe? To nie kosmetyk ekscytuje, ale zakupy i nowości?

 

sally hansen insta dri topcoat
Wypróbowałam wiele topcoatów, ale szybko stwierdziłam, że Insta Dri jest dla mnie wystarczająco dobry, żeby kupić ponownie. Zużyłam do samego dna mnóstwo butelek! Głównie dzięki rozcieńczalnikowi do lakieru – polecam 🙂

 

Co robić, jak żyć bez nowości?

To „brzydko” pokazać na Instagramie używane palety cieni. Lakiery do paznokci z zeszłorocznej kolekcji nikogo nie obchodzą. I to jest jeden z powodów, dla których skupiam się na zdobieniach paznokci – bo te mogę pokazywać zawsze, bez względu na to czy mam najnowsze, promowane lakiery do paznokci czy nie.

Obserwując social media tworzy nam się w głowie fałszywy obraz, w której nikt nie zużywa kosmetyków, tylko wciąż kupuje się nowe i nowsze. Wiem, że to nieprawda, że to tylko Instagramowa kreacja i rzeczywistość wygląda inaczej, ale przeglądając internety tak łatwo o tym zapomnieć. A w rezultacie łatwo odrzucić i zaniedbać to, co już mamy, na co przecież wydaliśmy kupę ciężko zarobionych pieniędzy. No bo jak cieszyć się jakąś paletą cieni sprzed paru lat, kiedy nie ma jej w social mediach, za to non stop pokazywane są nowe i lepsze? Kto pochwali lakier sprzed paru sezonów? A przecież wśród nowych kolekcji lakierów hybrydowych na lato nie ma tak naprawdę nic odkrywczego, te wszystkie kolory już były! Co więcej, mam już ich odpowiedniki w swojej kolekcji. To po co kupować więcej?

 

ulubiony cień do powiek szampański metaliczny rozświetlający
To jest jeden z moich najukochańszych cieni do powiek – Catrice Liquid Metal „Satina van der Woodsen” ♥ Tak go uwielbiam, że jak został wycofany z oferty, to w panice bezmyślnie kupiłam drugi, który teraz leży w szufladzie. Ale po jaką cholerę kupiłam zapas, skoro to taki duży cień i denka dotknęłam w nim dopiero niedawno, po praktycznie paru latach? #babypan 😉

 

Od ponad roku ograniczam kupowanie lakierów do paznokci

W przypadku lakierów do paznokci czuję się w usatysfakcjonowana. Na tym polu łatwo mi powiedzieć sobie „stop” – mam praktycznie wszystko, co chciałabym mieć. Zestaw ulubionych kolorów – hybrydy, klasyczne lakiery, lakiery do stempli. Podstawowe odcienie oraz te wyjątkowe i magiczne. Nie policzyłam buteleczek, ale to w sumie nie ma znaczenia. Mam co mam i daje mi to mnóstwo radości! Rzadko coś nowego kupuję, bo zazwyczaj okazuje się, że już coś podobnego mam. Teraz kuszą mnie jedynie te bardzo wyjątkowe i interesujące lakiery. No i oczywiście jak coś zużyję (bo zdarza mi się zużyć jakiś lakier!) to kupuję nowe.

Mam też na wishliście sporo płytek do stempli – kocham stemplowanie! Choć ostatnio chyba za mało pokazuję – jak nie mam czasu na malowanie paznokci, a tym bardziej na robienie fotek, to robię sobie takie szybkie stemple. I jest jeszcze kilka kolejnych płytek do stempli, które bardzo chciałabym mieć. Choć raczej staram się z tym hamować i moją strategią jest nauka ręcznie malowanych zdobień paznokci. Dzięki temu jak strasznie chciałabym kupić jakąś płytkę do stempli to zamiast tego próbuję namalować te wzorki ręcznie – tak sobie wykombinowałam xD

Ogólnie jednak od prawie roku trwa mój „low-buy” – ograniczam lakierowe zakupy tak bardzo, jak tylko dam radę. Nowości ze współprac też mam niewiele, ponieważ bardzo starannie dobieram partnerów do działania na blogu i zazwyczaj odmawiam. I jak widzicie – mało nowości lakierowych nie przeszkadza mi prowadzić lakierowego bloga! Rany, mam tyle pomysłów na posty, że na rozpisanie listy tematów potrzebowałam kilku stron! Teraz pracuję (maluję, montuję, obrabiam zdjęcia i piszę teksty) nad kilkoma postami paznokciowymi i do żadnego z nich nie potrzebowałam nic kupować. Bardzo mi zależało, żeby doprowadzić do takiego stanu – uniezależnić moje blogowanie od nowości. Uwielbiam lakiery do paznokci, uwielbiam uwielbiam je testować i pokazywać Wam nowe, interesujące kolekcje, ale cieszę się, że poza tym mam też tyle innych lakierowych postów do napisania i filmików do nakręcenia!

Przeczytaj też: Trendy w zdobieniu paznokci na lato 2018

 

denko kosmetyczne kosmetyki do makijażu kolorówka
Denko z kolorówki sprzed paru miesięcy. Bronzer musiałam wywalić, bo się zestarzał – ale bardzo go lubiłam, często używałam i jak widać sporo zużyłam, aż do dotknięcia denka 🙂

 

Project pan i pan that palette – doceń to, co już masz ♥

„Pan” to z angielskiego ta metalowa foremka w której wprasowane są cienie do powiek lub pudry do twarzy. Można by posłużyć się analogią, że w takim razie „project pan” jest tym samym, co nasz polski „projekt denko”. Moim zdaniem jest bardzo duża różnica między filozofią kryjącą się za tymi wyzwaniami.

Projekt denko zaczynał od wyzwania skupiającego się na zużyciu nagromadzonych zapasów kosmetycznych, w których dominowały produkty pielęgnacyjne, np. żele pod prysznic. Teraz praktycznie stracił charakter wyzwania i jest po prostu comiesięcznym sprawozdaniem na temat wykończonych kosmetyków. Bardzo przydatna seria, można dzięki temu przeczytać wiele wartościowych recenzji. Ale w przypadku kosmetyków kolorowych – makijażowych i lakierów, denko praktycznie w ogóle się nie zdarza.

A gdyby tak wprowadzić aktywny i angażujący projekt, takie wyzwanie – używać i zużywać kolorówkę, zamiast kupować więcej? Skupić się na własnej posiadanej kolekcji, zamiast robić zakupy? Coś takiego już jest i związane jest z hasłem „project pan”. Chciałabym Wam o tym więcej opowiedzieć!

 

nars laguna bronzer pan project pan that palette denko
Mój ulubiony bronzer ♥ Widać, że ulubiony, bo wygłaskałam już w nim wyraźną dziurkę 😀

 

Grupa na facebooku „Project Pan Polska”

Chciałabym przedyskutować popularny za granicą ruch „project pan” i spróbować przenieść go na polski internet. Być może jeszcze nie słyszeliście o tym trendzie, w Polsce jak na razie mało się o tym mówi i nieliczni „pannerzy” raczej dołączają do anglojęzycznej społeczności. Chciałabym to zmienić i spopularyzować filozofię świadomego konsumpcjonizmu i zdrowego minimalizmu w kontekście kosmetyków do makijażu oraz lakierów do paznokci.

Ile trwa zużycie lakieru do paznokci, bronzera lub palety cieni? Ile potrzebujemy rozświetlaczy? Ile lakierów hybrydowych to za dużo? Czy kolorówkę można kolekcjonować? To kosmetykoholizm czy raczej zakupoholizm? Jak nie dać się na pokuszenie nowym kolekcjom? Jak cieszyć się i wykorzystać w pełni to, co już mamy? 

To wszystko znajdziecie na nowej grupie na Facebooku „PROJECT PAN POLSKA”. Zapraszam serdecznie! 

https://www.facebook.com/groups/projectpanpolska/  ♥ 

 

project pan that palette sleek au naturel
Zdenkowałam kiedyś paletę cieni – może nie całkowicie, ale w znaczącym stopniu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tego dokonam! 😉

 

To wszystko moje subiektywne obserwacje i przemyślenia. Wiem, że wiele dziewczyn ma podobne odczucia, dlatego tak dobrze się odnajdujemy w „panning community” i tak bardzo lubię tą małą społeczność. Ale może macie inne zdanie? Może to tylko ja jestem taka podatna na sugestie i Wam nie kupowanie i zużywanie idzie lepiej?

Na pewno będę jeszcze kontynuować wątek minimalizmu i wyzwania „project pan” w kolejnych wpisach. Mam tyle do opowiedzenia i przedyskutowania! Nawet zaczęłam swoje pierwsze oficjalne wyzwanie project pan „finish five by fall”, jestem taka podekscytowana! Mówię Wam, ekscytuję się używaniem kosmetyków, które mam już parę lat! ♥♥