Rok 2018 i moje pierwsze zabawy z „project pan” pokazały mi, że najlepiej się u mnie sprawdzą długoterminowe projekty, całoroczne wyzwania. Dlatego w tym roku w ramach mojego postanowienia „doceniać kosmetyki, które już mam, zamiast kupować ciągle nowe” podejmuję się wyzwania „PAN IN EVERY PALETTE”, a ten post to wstęp do projektu.
Zobacz też video: Co to jest project pan? ♥
PS. Jeżeli wolicie filmik zamiast tekstu, to zapraszam jutro rano na kanał CIENISTOŚĆ na YouTube 🙂
„Pan in every palette” – co to jest i o co chodzi?
Być może słyszeliście już o wyzwaniu „pan that palette” – zdenkować całą paletę cieni do powiek. To świetna akcja, w której warto wziąć udział! Ale dla osób takich jak ja, które mają więcej różnych cieni i szybko się nudzą, takie skupienie się na jednej palecie przez cały rok jest trudne i zniechęcające. Dlatego powstaje dużo odmian wyzwania zapewniających różnorodność i zmiany, ale wciąż realizujących ten sam cień – używać tego, co już mamy.
Takim wyzwaniem jest „pan in every palette”, czyli „denko w każdej palecie cieni”. Chodzi o to, aby każda z palet w naszej kolekcji była używana. A w praktyce – aby w każdej było widoczne choć jedno metalowe denko w cieniu. Na ten pomysł trafiłam po raz pierwszy na Instagramie @ladypansalot (zobacz post poniżej) i od razu postanowiłam, że też wezmę udział!
Punkt startowy – co denkuję, od czego zaczynam?
Mam 9 palet (wliczając zestawy pojedynczych cieni), więc pod koniec roku chciałabym mieć denko w 9 różnych cieniach do powiek. Wytypowałam sobie po 1-2 cienie z każdej palety na których będę się skupiać, ale moim głównym celem jest zadbać, żeby po prostu po każdą paletę regularnie sięgać i żeby nic nie leżało zaniedbane. W tym wpisie chciałabym pokazać Wam jakie cienie wytypowałam do tego projektu jako priorytetowe i jaki jest ich stan początkowy. To głównie moje ulubione cienie z palet – żaden jeszcze nie ma denka, ale widać jakieś zagłębienia. Jeżeli w ciągu roku jednak zmienię zdanie i będę chciała wybrać inne cienie, to nie będę się ograniczać – ważne, żeby jakieś denko w palecie było, a to w jakim cieniu jest już mniej istotne.
Jednocześnie chciałabym też zrealizować tradycyjne wyzwanie „pan that palette”. W 2019 denkuję paletę theBalm „Meet Matt(e) Nude”, która ma same matowe cienie w klasycznych, podstawowych kolorach. Dlatego do pary z tym zestawem wybrałam z innych palet głównie cienie błyszczące, żeby oba wyzwania nie musiały rywalizować o moją uwagę, ale toczyć się jednocześnie.
Zobacz też: Wyzwanie „pan that palette” na rok 2019 ♥
theBalm „Meet Matt(e) Nude”
To moja główna „pan that palette” na rok 2019 – ale żeby lista była kompletna uwzględniłam ją też tutaj. Moim głównym cieniem jest tutaj „Matt Abdul”, czyli mój ulubiony kolor z tej palety.
Too Faced „Cat eyes”
Zacznę od mojej najnowszej palety cieni, czyli „Cat Eyes”, którą dostałam w listopadzie od Fluwii. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona względem tej paletki i nawet się zastanawiałam, czy by jej nie oddać. Ale ostatecznie im częściej jej używam, tym bardziej się do niej przekonuję i uwielbiam. Jest taka urocza, mała i zgrabna – idealna do błyskawicznych, podstawowych makijaży np. do pracy. Wybrałam tu trzy cienie – błyszczący „Purr”, cielisty matowy „Meow” i czarny „Panther” (ale jestem gapa i Panther nie ma zdjęcia;)).
Too Faced „Sweet Peach”
Moja ulubiona „niedzielna” paleta cieni! Wytypowałam tutaj dwa kolory. „Luscious” jest cudnie połyskującym jasnym, beżowym brązem – idealny do makijażu w stylu nude. Natomiast „Nectar” używam przede wszystkim do nakładania w wewnętrznym kąciku – to mój ulubiony cień do tego zadania!
Nabla „Dreamy”
Druga „niedzielna” paleta. Nie mogłam się zdecydować tutaj na jeden cień, więc wstępnie wybrałam trzy ulubione. „Immaculate” używam wyłącznie do wewnętrznego kącika, a „Byzantine” oraz „Vanitas” nakładam na ruchomą powiekę.
BH Cosmetics „Galaxy Chic”
Postawiłam na jeden ulubiony cień z palety – pastelowy fiolet „Milky Way”. Tu denko będzie trudne, bo to wypiekany cień. Ale już trochę spłaszczyłam jego wypukły kształt.
Juvia’s Place „Zulu”
Wytypowałam ulubieńca w kolorze soczystej, lekko limonkowej zieleni – jaki to jest ekstra cień! Ale dodałam też wyjątkowo jeden matowy cień – ten fiolet jest niesamowity, pięknie się rozciera i zachowuje przy tym czysty, żywy kolor, a to rzadkość dla fioletowych cieni. Aż żal nie używać!
Pojedyncze cienie – GlamBox „wiosenny”
Żeby wygodniej korzystać z pojedynczych cieni staram się trzymać je w dużej palecie magnetycznej. Mam tu też kilka cieni ze starszych palet, które rozłożyłam. GlamBoxy mam dwa, choć nie są pełne. Pierwszy to taka bardzo kolorowa kompozycja – nazywam ją „wiosenną”. Najbardziej lubię tutaj cienie GlamShadows – do wyzwania wybrałam lekki i uroczy cień „Jednorożec”. A jako drugi jest Nabla „Pegasus” – jest tak delikatny, że nie podoba mi się na ruchomej powiece, ale za to świetnie się sprawdza w wewnętrznym kąciku i do tego go używam.
Pojedyncze cienie – GlamBox „jesienny”
Druga magnetyczna paleta cieni, z kolorami bardziej neutralnymi i zgaszonymi. Najpiękniejszy jest tutaj GlamShadow „Perskie oko”. Używam go głównie jesienią – jest idealny na tą porę roku! Dlatego pewnie nie będę po niego sięgać zbyt często w najbliższym czasie, ale na jesień będziemy szaleć! 😉
Pojedyncze cienie – mineralne
Mam sporą kolekcję mineralnych cieni – uwielbiam je! Trzymam je wszystkie razem w jednym pudełku, które traktuję jako taką nietypową „mineralną paletę cieni”, dlatego ten zestaw również uwzględniam w projekcie. To same sypkie formuły, więc trudno tu o cel w postaci widocznego denka. Dlatego wytypowałam po prostu cień, który chciałabym zużyć do końca – to bazowy cielisty-rozświetlający Annabelle Minerals „Vanilla”. Mam go już ze dwa lata i sporo zużyłam, może uda mi się go wykończyć w 2019?
A co z pojedynczymi cieniami?
W tym wyzwaniu nie uwzględniam pojedynczych cieni, ale jak widzieliście wyżej – wszystkie pojedyncze w miarę możliwości przekładam do palet magnetycznych, żeby o nich nie zapomnieć. Wyjątkiem są dwie sztuki, które w ten sposób wyłączam z tego projektu. Pierwszy to A’Pieu Rillakumma, który daje efekt takiej delikatnej, złotej mgiełki i używam go tylko w makijażu nomakeup. Ma tak urocze opakowanie, że wolę trzymać go pojedynczo, a poza tym sprawdza się w podróży. Drugi pojedynczy cień to Catrice „Liquid Metal”. Mam dwie sztuki tego cienia – jest już wycofany, a to mój ulubieniec, więc w panice kupiłam jakiś czas temu drugi na zapas. Było to strasznie bez sensu, bo nigdy chyba nie zużyję takiej ilości cienia, ale przynajmniej jak widać w jednym z nich mam już denko 😉
Przeczytaj też: Dlaczego warto podjąć się wyzwania „pan that palette”? Wywiad z Asią, która zdenkowała całą paletę cieni ♥
Chciałabym co miesiąc publikować zbiorcze sprawozdanie z postępów. Jestem bardzo podekscytowana tym wyzwaniem, to będzie ciekawy rok!
Jeżeli ciekawi Was takie wyzwanie i ogólnie idea „doceniaj co masz zamiast kupować” to zapraszam na grupę na Facebooku „Project Pan POLSKA” ♥