Maj był bardzo intensywny i kolorowy, tyle się działo! I to chyba dlatego ta strona mojego dziennika ulubieńców wyszła mi tak fajnie, chyba najbardziej podoba mi się ze wszystkich, jakie do tej pory stworzyłam.

Test nowych markerów i szkice wzorów na paznokcie dla Zenji. Inspiracje między innymi ze sklepu Flying Tiger 🙂 

HAUL – MARKERY COPIC I BRUSHMARKERY

Stopniowo powiększam swoją kolekcję markerów alkoholowych do kolorowania. Promarkerów już raczej nie kupuję, zamiast tego wybieram ich odpowiedniki – Brushmarkery, z pędzelkową końcówką, którą bardziej lubię. Na przełomie kwietnia i maja w sklepie plastycznym Storm w Gdańsku kupiłam trzy kolory: Almond, Lime Green oraz Lemon. Najbardziej podoba mi się limonkowy, uwielbiam takie odcienie! Żółtego bardzo brakowało mi w mojej kolekcji, miałam tylko ciemny, prawie pomarańczowy odcień, bardzo ładny, ale czasem bez zwykłego żółtego trudno się obejść. Almond trochę mnie rozczarował, dziwnie wygląda jako kolor skóry, ale takie jasne, neutralne kolory i tak zawsze się przydają.
Bardzo kuszą mnie markery Copic – mają ogromną paletę kolorystyczną i podoba mi się to, że można je ponownie napełniać. Niestety kupowanie markerów przez Internet sprawia trudności, bo na ekranie ciężko oszacować kolor, dlatego nie mogłam się doczekać wyjazdu do Warszawy i wizyty w sklepie stacjonarnym z Copikami. Odwiedziłam sklep „Tinta dla plastyków”, gdzie dzięki uprzejmości pani sprzedawczyni mogłam dobrać sobie idealne odcienie. Mam wreszcie mój wymarzony zielony – New Leaf (jest nieco bardziej zgaszony i ciemniejszy od Lime Green z Brushmarkerów) oraz przepiękny turkus Aqua Blue. I znów nie jestem w stu procentach zadowolona z cielistego odcienia, moim zdaniem „Pink Flamingo” jest zbyt nasycony, ale w sumie najbardziej mi pasował z tych, które sprawdzałam. No nic, poszukiwania idealnego „cielaka” trwają 😉

Przeczytaj też: Wszystko o markerach alkoholowych 

W Warszawie byłam też po raz pierwszy w sklepie sieci Flying Tiger. Jeny, ile tam uroczych (i niepotrzebnych :P) rzeczy! Byłam dzielna i słuchałam się węża w kieszeni. Ssskusiłam się jednak na zestaw designerskich ołówków automatycznych, wiem, że się przydadzą 🙂

Zobacz też: Vlog z Warszawy – wizyta w Tigerze 

W Warszawie najbardziej podobał mi się pomnik Syrenki z wróbelkami 😉 

WYJAZD DO WARSZAWY

Właśnie, właśnie, mogłam kupić stacjonarnie markery Copic, bo pojechałam do Warszawy na konferencję Meet Beauty. Przy okazji spotkałam się też z Kasią z bloga Zenja, to już chyba nasza tradycja 🙂 Spędziłyśmy miło przedpołudnie w kawiarni Charlotte Menora, rozmawiałyśmy o malowaniu, kosmetykach oraz lakierach i pomalowałam Kasi paznokcie we flamingi i kaktusy!

Przeczytaj też: Relacja z weekendu w Warszawie
Przeczytaj też: Spotkanie z Zenją i paznokcie we flamingi 

Niekwestionowanym wydarzeniem miesiąca była właśnie konferencja dla blogerek urodowych Meet Beauty. O rany, jak tam było fantastycznie! Spotkałam się z cudownymi dziewczynami, spędziłam świetnie czas, jej, do teraz jestem mega podekscytowana gdy o tym pomyślę! Ponieważ to wydarzenie było połączone z targami kosmetycznymi Beauty Days miałam podwójną dawkę atrakcji. Pół dnia spędziłam na buszowaniu wśród lakierowych stoisk! Niestety dostałam za to w domu karną tiarę za przepierdalanie pieniędzy na głupoty (heh, chyba tym razem mi się należało;)), ale niektóre rzeczy były tak super, że nie mogłam się oprzeć.

Przeczytaj też: Relacja z konferencji Meet Beauty 

Przeczytaj też: Trendy w manicure hybrydowym na targach Beauty Days – lato 2017

Na warsztatach z NeoNail „Aquarelle” 

ULUBIONE LAKIERY DO PAZNOKCI W MAJU 

Najwięcej emocji w minionym miesiącu wywołują lakiery NeoNail „Aquarelle”. To kolekcja hybryd o specjalnej formule umożliwiająca stworzenie akwarelowych, rozmytych wzorów. Wyglądają naprawdę efektownie! I dają ogromne możliwości kreatywnego wymyślania różnych nowych wzorów. Coś czuję, że będą też ulubieńcem czerwca! Najbardziej podoba mi się kolor „Emerald”, mam teraz zdobienie z nim na paznokciach.

Przeczytaj też: Akwarelowe zdobienia paznokci z NeoNail „Aquarelle” – kwiaty krok po kroku, videotutorial i infografika dla Was! 

W siedzibie Eurofashion taki czerwony lakier 😀 

Jak już rozmawiamy o lakierach – nie mogę nie wspomnieć o rewelacyjnych warsztatach z marką Realach w siedzibie Eurofashion w Pruszczu Gdańskim. Doborowe towarzystwo, interesujące zajęcia i pozytywne kolory lakierów, czego chcieć więcej! Wiosenna kolekcja neonowych pasteli jest tak pięknie skomponowana, że nic tylko wykorzystać wszystkie kolory na raz w tęczowym gradiencie ombre. Wszystkie odcienie świetnie do siebie pasują! To chyba moje ulubione zdobienie ze wszystkich, które zrobiłam w maju 🙂

Przeczytaj też: Lakiery hybrydowe Realac i warsztaty Eurofashion. Videotutorial jak zrobić tęczowy gradient 

Randka w Aioli – mój Mąż taki przystojny i elegancki! 

JEDZENIE! 

W maju jadłam dużo przepysznych rzeczy, ale chyba najbardziej smakowało mi danie z restauracji Aioli w Gdańsku. Szpinakowy makaron tagliatelle z kaczką, czosnkiem i świeżymi figami, o rany, jakie to było dobre! Na pewno wrócę tam ponownie spróbować innych dań.
W domu natomiast przede wszystkim zajadam się szparagami. To jedno z moich ulubionych warzyw i chcę wykorzystać sezon na szparagi na maska. Robię zupy-krem (z białych i z zielonych szparagów), risotto, zapiekankę makaronową, szparagi grillowane, szparagi pieczone w boczku, szparagi na parze… i jutro idę kupić kolejny pęczek szparagów. Mam nadzieję, że jeszcze jakieś dostanę!

POPKULTURA

Dalej wychwalam bezprzewodowe słuchawki i audiobooki, bo dzięki temu dużo więcej „czytam”. Co prawda w maju nie poszalałam, bo tylko dwie powieści i połowę trzeciej, ale to i tak więcej, niż jeszcze pół roku temu.

W ulubieńcach kwietnia wspominałam o „Jedwabinku” Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling), z serii kryminałów o Cormoranie Stike’u. W ostatnim miesiącu przeczytałam „Żniwa Zła”, trzecią część cyklu i jak na razie ostatnią. Muszę przyznać, że z każdym kolejnym tomem coraz bardziej lubię głównych bohaterów, a powieść coraz bardziej wciąga. To dobra lektura na wakacyjny odpoczynek, polecam.

Przeczytaj też: Bezprzewodowe słuchawki i audiobooki – „Jedwabnik” R. Galbraith

Z okazji premiery serial „American Gods” postanowiłam odświeżyć sobie powieść Gainmana. Książka jest rewelacyjna, autor błyskotliwie i interesująco nawiązuje do mitów i wierzeń z całego świata konfrontując je ze współczesnym obrazem Stanów Zjednoczonych. Niezwykła książka, „must read” dla fanów fantastyki.
Śledzę też serial, ale mam wobec niego mieszane uczucia. Tworzy zupełnie inny klimat niż książka, co generalnie jest plusem (lubię różne interpretacje, w końcu kto chciałby jeszcze raz przeżywać to samo), ale w tym wypadku wypada na minus. Postacie bogów są fenomenalne, mistrzowsko napisane i zagrane, ale sam główny bohater i jego żona nie robią dobrego wrażenia. Z jednej strony serial ma mnóstwo plusów, jest bardzo oryginalny, dopracowany, wizualnie to majstersztyk, ale jakoś nie mogłam zmęczyć ostatnich odcinków.

Na fali zainteresowania „Amerykańskimi Bogami” sięgnęłam po kolejną „boską” powieść Gainmana – spin-off „Chłopaki Anansiego”. Anansi (w serialu pan Nancy) to afrykański bóg-pając, spryciarz i charyzmatyczny zawadiaka. Ta powieść ma zupełnie inny rytm i klimat niż „Amerykańscy Bogowie”, kojarzy mi się z gawędą, bajką. Raczej taką dla dorosłych, ale z happy endem i dość przewidywalnym morałem. Momentami trochę się nudziłam, nie wiem ta książka coś wniosła w moje życie. Poza zainteresowaniem wierzeniami i mitologią z Afryki, mam teraz chrapkę na jakieś ciekawe opracowanie. W każdym razie „Chłopaki Anansiego” są całkiem fajni, było miło, ale inne powieści Gainmana bardziej mi się podobały i zrobiły na mnie lepsze wrażenie.

Filmem miesiąca zostają „Strażnicy z Galaktyki vol. 2”. Jestem zakochana w pierwszej części, a po obejrzeniu drugiej stwierdzam – to już filmowa miłość. Film jest przepiękny (wizualnie sceny wymiatają, aż nie wiadomo na co patrzeć z wrażenia – dosłownie), niesamowicie zabawny (tak, mnie śmieszy) i wzuszający. Chętnie obejrzę jeszcze raz. Co mi przeszkadzało – oczywiście główny „zły”, fabuła w ogólnym rozrachunku jest nijaka – ten film to raczej kompilacja serii krótkich filmików, które spokojnie moża by oglądać osobno na YouTube. Ale żeby nie było wątpliwości – ani przez chwilę się nie nudziłam. Dla mnie „Strażnicy z Galaktyki” to rozrywka idealna. Bardzo chciałabym mieć na półkach komiksy z tymi bohaterami. I już nie mogę się doczekać trzeciej części!

Przeczytaj też: pozostałe wpisy z serii „Ulubieńcy miesiąca” 

A co jest Waszym ulubieńcem maja? Piszcie w komentarzach!

PS. Internetowym odkryciem maja jest kanał Jaiden Animations. Uwielbiam! Wklejam dopiero teraz, na koniec posta, żebyście najpierw przeczytali mój tekst, a dopiero potem oglądali filmiki Jaiden, bo wciągają i ciężko się od nich oderwać, a nie chcę, żeby moje pisanie i zdjęcia się zmarnowało. Najpierw komentarz tutaj, potem Jaiden na YT! 😉